Mama bliźniaków (z których jeden starszy jest o drugiego o miesiąc). Kobieta, której dotyk uzdrawia ciało i duszę. Kobieta mądra tym rodzajem mądrości, jaki zachwyca samoświadomością, głęboką pokorą i emanuje blaskiem niezwykłej wewnętrznej harmonii. Bohaterką czwartej odsłony Babskiego Gadania jest AGNIESZKA KOZIEŁ.
POWIEDZ PROSZĘ KILKA SŁÓW O SOBIE. KIM JESTEŚ?
Jestem 42 – letnią kobietą z przeszłością, z doświadczeniem, z osobistymi przeżyciami, które pozwoliły mi być właśnie w tym miejscu mojego życia, w którym jestem. Nie chcę przez to powiedzieć, że miałam jakieś wyjątkowo traumatyczne przeżycia, czy dramatyczne sytuacje. Moje życie było zwyczajne, dopóki nie zobaczyłam, że jest inaczej.
Jestem partnerką życiową Romualda. Jesteśmy ze sobą już ponad 15 lat. Jak to w związku, wzloty i upadki, euforia i stagnacja, ale już chyba wiemy, co tak naprawdę jest ważne.
Moi synowie: Borys i Grzegorz. Sytuacja trochę zawirowana. Jestem rodziną zastępczą dla Grzesia od 8 lat. Obaj chłopcy mają po 11 lat i często jestem pytana o dużą różnicę w wyglądzie chłopaków: mówię wtedy, że to bliźniaki… tylko jeden od drugiego starszy o 1 miesiąc 🙂
Aby było jeszcze ciekawiej, to w chwili, kiedy trwały formalności związane z przysposobieniem Grzegorza, robiliśmy Borysowi badania. Diagnoza: autyzm.
Dziś już wiem: potwierdza się moja dewiza życiowa, że ja, to mam w życiu szczęście 🙂 Kiedyś powtarzana bezmyślnie i bezrefleksyjnie. Dziś – z pełną świadomością. Grześ zyskał rodzinę – Borys ma brata i najlepszego terapeutę. Mimo braku dokumentacji prawnej, od wielu lat tworzymy pełną, czteroosobową, zwyczajną rodzinę.
Mieszkam w niewielkiej wsi, blisko niewielkiego miasteczka, w którym się wychowałam. Łódź oddalona o 30 km dawała mi pracę przez 14 lat. W tym czasie wybudowałam dom, „urodziłam” dzieci, ukończyłam szkołę, „wydoroślałam” i Odkryłam KIM JESTEM.
W zeszłym roku, dyrektor firmy, w której pracowałam powiedział:
– Agnieszko, będę musiał cię zwolnić za miesiąc.
Szok, niedowierzanie, zaskoczenie, oszołomienie i… Ulga, przyjemność, łaskotanie adrenaliny..Z oczu leciały łzy..a u ramion ROSŁY SKRZYDŁA!!!!
I oto jestem dzisiaj: szczęśliwa, zrównoważona, pewna tego, czego chcę w życiu, pewna tego, co mogę sama zrobić, pełna wiary w siebie i swoje możliwości. Jakbym odcinała już kupony od życiowego sukcesu, a przecież jestem na początku drogi 🙂 i nikt nie da mi gwarancji, co będzie dalej.
CZYM JEST DLA CIEBIE BYCIE SOBĄ?
Bycie Sobą – to całkowita, wewnętrzna zgoda na to, jaka jestem, jakie podejmuję decyzje. Zgoda na wszystko, co mnie otacza. Jestem autentyczna. Uczciwa w stosunku do siebie. To trudne – nie oszukiwać siebie. Kiedy wymyślam tysiąc powodów, żeby nie uczyć się języka, którego chcę się nauczyć. Sama wiem… Sama czuję. Już nie zagłuszam informacji, które sama sobie przekazuję. Teraz już wiem że nie ucieknę nigdzie od prawdy. Słucham siebie.
KIEDY CZUJESZ, ŻE JESTEŚ SOBĄ?
Od roku, od pożegnania z firmą jestem na „właściwym miejscu”. Teraz jestem sobą. To bardzo subtelne odczucie, taki przepływ harmonii w ciele, w życiu, w relacjach z sobą i z ludźmi. Jestem człowiekiem, kobietą, mamą, partnerką. Czuję różnicę. Kiedy pracowałam na stanowisku kierownika, zajmowałam się wieloma rzeczami, które trzeba było zrobić w „odpowiedni” sposób. Pytanie, co to znaczy „odpowiedni”? Zadania wykonywałam tak, jak potrafiłam najlepiej, ale i tak czułam, że to jeszcze nie jest „takie, jak powinno być”. Gdzieś bardzo głęboko we mnie, miałam poczucie, że „nie jestem na dobrym miejscu”. Lubię ludzi, kocham życie, moja „szklanka jest pełna do połowy”. A jednak towarzyszyło mi ciągłe wrażenie, że nie robię tego, co MOGĘ i co POTRAFIĘ. To nie były świadome myśli, to jakaś pustka, jakieś miejsce do zapełnienia, jakaś przestrzeń. Sęk w tym, że przez długi czas nie wiedziałam, co tak na prawdę chcę w życiu robić.
JAK DOSZŁAŚ DO WŁASNEJ WEWNĘTRZNEJ HARMONII? JAK ZNALAZŁAŚ SWÓJ SPOSÓB NA BYCIE SOBĄ I GODZENIE NA CO DZIEŃ WIELU RÓL?
Kiedy Grześ pojawił się u nas w rodzinie, dostałam od państwa urlop macierzyński (na który „załapałam” się dosłownie kilkoma dniami. Były zmiamy w prawie i jeszcze mnie sięgnęło) – już pisałam, że mam szczęście w życiu 🙂
Dostałam 3 miesiące niezwykłej wolności. Mieszkaliśmy już we własnym, cieplutkim, bezpiecznym domku na wsi. Dzieci, mając niecałe 4 lata poszły do cudnego, wiejskiego przedszkola, a ja miałam czas dla siebie codziennie do godziny 14!!!
Po radosnym czasie bycia wolnym człowiekiem, sprzątaniu (też radosnym), odwiedzaniu wszystkich koleżanek w okolicy, przczytaniu wielu książek – dotarło do mnie, że poza rutyną i schematem istnieje ŻYCIE. Byłam tym zadziwiona! Zaskoczona! I wtedy otworzyła się jakaś furtka.
Lubię działanie, wpadłam więc na pomysł, by rozpocząć studia. Kierunek? – nie wiedziałam jaki. Zapisałam się więc do szkoły, która była najbliżej 🙂 Pamiętam własne słowa: „Jeśli jedna osoba, zdanie lub sytuacja pomogą mi w odnalezieniu tego, co jest moją pasją, to warto było podjąć działanie” – nawet, jeżeli było trochę na oślep.
Studiowałam sumiennie, nauczyłam się wielu rzeczy, poznałam wielu wartościowych ludzi. Ciągle jednak nie było odpowiedzi na moje pytanie. Życie toczyło się dalej, lekko odmienione i jakaś część pustego miejsca została zapełniona przez rozwój. W tym czasie pracowałam, studiowałam, uczyłam się języka na dodatkowym kursie, zajmowałam domem i rodziną i jeszcze chciałam odrobiny czasu dla siebie. Proszę pamiętać, że to są słowa, którymi opisuję to, co się działo z moim ciałem. Jednocześnie, w tym samym czasie i w tych samych sytuacjach czułam jeszcze różnego rodzaju emocje. Było mi co raz trudniej.
Ta ilość zajęć spowodowała, że nie miałam poczucia próżni, gdzieś wewnątrz siebie. Robiłam tylko takie rzeczy, które były przyjemnością i obowiązkiem. Jednak fizycznie trochę za dużo wzięłam sobie na barki.
Zapukała depresja. Nie chciało mi się oddychać.
Grdzieś w pamięci tliły mi się wspomnienia, że życie jest cudne, że ma kolory, że ma słońce i radość, że dźwięki głosów moich dzieci brzmiały kiedyś inaczej. Pamiętałam to, ale w tym czasie byłam za mgłą.
Koleżanka powiedziała, że ma pomysł, który będzie dla mnie jakąś próbą drogi. „Na siłę” pojechałam na masaż, który nazywa się Ma-uri.
Pani, która go wykonywała, powiedziała, że cała siła i moc są we mnie. Nie specjalnie mnie to obchodziło, ale skoro już przyjechałam, to niech się „zadziewa” i budzi ta nowa możliwość. Położyłam się na stole do masażu z myślą, że jeśli choć trochę poczuję się lepiej, to było warto.
Stał Się Cud!
Po godzinnej sesji, na której płakałam, szlochałam, wydobywałam z siebie jakieś ukryte żale i rozpacz, wstałam i byłam innym człowiekiem.
Byłam bardzo zaskoczona własnymi reakcjami ale dostałam ogromne wsparcie w postaci braku oceny, od pani praktyczki Ma-uri.
Poczułam, że dam radę, że mam siłę, że sobie poradzę. Wiedziałam też, co będę robiła dalej z moim życiem!!!!!!
Zasmarkana, z czerwoną i opuchniętą od płaczu twarzą wróciłam do domu, z NADZIEJĄ 🙂 !!!
Jeszcze przez rok (tak około) raz na dwa – trzy tygodnie pojawiałam się na sesjach Ma-uri.
Od pierwszego dotknięcia na stole rozpocząła się jakaś wewnętrzna przemiana, jakieś zrozumienie siebie, własnych uczuć i reakcji.
Z czasem zmiana była już na tyle silna, że głośno mówiłam najbliższym sercu ludziom, że wiem co ze mną dalej :), że się nie obawiam przyszłości, że nareszcie odnalazłam „moją drogę do domu”… Odnalazłam drogę do swojego wnętrza.
Wręcz czekałam na zmianę. Nauczona i wbita w schemat: masz dobrą pracę to jej pilnuj, ludzie nie muszą chodzić do pracy dla przyjemności, jeść trzeba więc nie narzekaj, jest kryzys a ty masz swoje lata – i takie tam przekonania. Trwałam w firmie i znajdowałam w niej wszystkie plusy, aby było mi tam jak najlepiej w tej sytuacji.
Ale wtedy już wiedziałam, że to się zmieni 🙂
Mówiłam, że mam w życiu szczęście! 🙂 Wspomniany już pan dyrektor pożegnał się ze mną po kilkunastu latach pracy w sposób bardzo ok (bo też tak sobie założyłam). Dostałam wszystkie możliwe świadczenia, odprawy i dowody sympatii na przyszłość 🙂
Teraz Mogę Wszystko !
Zachłysnęłam się ogromem doznań na wolności 🙂 Jestem z dziećmi, chodzę na wywiadówki, odrabiam z nimi lekcje, przyglądam się ich reakcjom, słyszę ich rozmowy… Przyglądam się sobie… Jaka jestem w tej zwyczajnej codzienności? Jak czuję? Co słyszę? Co chciałabym usłyszeć? Piorę, sprzątam, nie gotuję 😉 Patrzę na swoje działania i konsekwencje. Widzę lęki i obawy. Widzę determinację, radość, siłę.
Całe spektrum ról do przeżywania: świadomość własnej obecności w różnych sytuacjach daje mi ogromny dystans. Dystans do sytuacji, do siebie, do relacji z innym człowiekiem..zmienione przekonanie, że nikt i nic na świecie nie chce mnie zranić, powoduje, że nie biorę do siebie jakichś negatywno/agresywnych reakcji. Zdaję sobie sprawę, że ludzie zachowują się tak, jak potrafią NAJLEPIEJ dla siebie, nie zdając sobie sprawy, że ich zachowanie może być odebrane jako forma ataku czy arogancji. W związku z tym ludzie mnie nie ranią..mało tego, ja spotykam tylko fajnych 🙂
Trudne sytuacje w życiu też się pojawiają: rodzaj napięcia z ciocią (starszą osobą), odmowa dofinansowania z urzędu pracy, na którą liczyłam, rezygnacja z nauki w szkole. Różne. Codzienne.
Trzeba chwili, uczciwości w relacji z sobą, odwagi i działania, a wszystko to przekłuwam na lekcje do odrobienia. Zastanawiam się, co jest ze mną w zgodzie, a co chcę robić mechanicznie, nawykowo. Schemat powoduje „nieszczęście”. Uważność i autentyczność prowadzą mnie dalej.
Dzisiaj moje życie jest niezwykłe z wielu powodów. Pierwszy, to zaskoczenie, że nie trzeba być na szczycie sławy i popularności, aby życie miało tyle barw i niezwykłą jakość. Przekonanie, że ja sama tak bardzo mogę wpływać na moją życiową drogę, daje poczucie sprawczości. Wpływa na każdą inną dziedzinę życia. Świadomość, że trudne życiowe sytuacje pojawiające się czasem, nie są kłodami rzucanymi przez podły los, a tylko zwyczajnymi konekwencjami naszych wcześniejszych decyzji. Kocham moje życie!!! 🙂
Jest bardziej fascynującą przygodą niż życie Jamesa Bonda. Albo i lepiej, bo mnie nikt tyle po gębie nie okłada 😉
JAKA JEST TWOJA RECEPTA NA BYCIE SOBĄ?
Autentyczność.
Świadomie używam słów. Mają wielką moc tworzenia i niszczenia. Widzę jak działają dobre słowa na moich synów, jak życzliwość wpływa na panią urzędniczkę. Czuję jak własne słowa są odbierane przez moje ciało i… przez moją duszę.
Nie zakładam, że wiem, co inni myślą i czują. Nie oczekuję, że świat się do mnie dopasuje. To ja się do niego dopasowuję w całym procesie towarzyszących zmian. Przyjmuję to, co życie przynosi, nie walczę. Płynę z nurtem rzeki przyglądając się uważnie i tylko czasem macham wiosłem chcąc zatrzymać się przy brzegu lub podpłynąć w inne miejsce, by obejrzeć wschód słońca.
Robię wszystko tak, jak potrafię najlepiej i na 100% swoich dzisiejszych możliwości. Nie porównuję się z dniem wczorajszym, nie porównuję się z innymi ludźmi. Jestem innym człowiekiem i jestem uczciwa w tym co robię.
Nie noszę w sobie poczucia winy. Jeśli coś „spaprałam” to już poniosłam konsekwencje mojego zachowania. Już zapłaciłam. Czy mam jeszcze pokutować? Ile razy? Kiedy będzie koniec?
Daję sobie możliwość popełniania błędów. One wszystkie są lekcjami. Czasami bolesnymi. Nie oceniam, nie obwiniam. W zasadzie wszyscy zachowujemy się tak, jak najlepiej potrafimy w danej chwili, z określoną wiedzą i umiejętnością poruszania się w świecie/życiu. Po co poczucie winy? Zranionemu nie pomoże, mnie też nie. Wyciągam wnioski. Podnoszę się z kolan i idę dalej.
Jestem sobą, bo to znacznie łatwiejsze i dużo bardziej przyjemne niż staranie się żebym była kimś, kim nie jestem.
DLACZEGO KOBIETOM TRUDNO BYĆ SOBĄ?
Mogę napisać o sobie, bo tylko o sobie wiem na pewno, co było powodem tak długich poszukiwań. Przez lata nie zdawałam sobie sprawy z tego, że po za realnym rozwojem fizycznym i materialnym mogę jeszcze czegoś potrzebować. Skończyłam szkołę, podjęłam pracę, poznałam mężczyznę, zakochałam się, wybudowaliśmy dom, urodziłam dzieci. Wszystkie te działania były na tyle absorbujące, że nie wiedziałam, nie czułam żadnego pragnienia. Zagłuszone było działaniem. Nie oceniam tego ani dobrze, ani źle. Tak po prostu było.
Dopiero po spełnieniu tych wszystkich „zadań”, jakieś poczucie braku, niespełnienia, zaczęło mnie pchać z niesamowitą mocą do wszczęcia poszukiwań. Trudno było zmieniać przekonania o tym, że świat jest piękny dla wszystkich, nie tylko dla wybrańców.Głęboko wpojono, wdrukowano we mnie przekonania, że sobie nie poradzę, że inni są lepsi, że jestem za stara, że na chleb trzeba ciężko pracować, że życie jest trudne, że jestem „szara”…
Lęk nie pozwalał zrobić kroku. Bałam się wyjść po za schemat przeciętności, bo tam przecież jest „niezane” – groźne „nieznane”. Do tego zakodowane zasady, że kobieta to powinnna, że matka, to powinna, że w tych czasach, to powinniśmy… Dużo „muszę” i „powinnam”. To też ogromna blokada.
JAKIEGO WSPARCIA POTRZEBUJESZ/SZUKASZ NAJCZĘŚCIEJ I OD KOGO JE OTRZYMUJESZ?
Miałam szczęście, że 42 lata temu urodziła się moja kuzynka – Marzenka 🙂 Najpierw bawiłam się z nią jako dziecko. Jako nastolatki też byłyśmy blisko. Potem rodziny, dzieci, a my ciągle w przyjaźni – w zaufaniu – w niezwykłej relacji.
Prawdziwa przyjaźń. To moje wsparcie.
Czasami czuję zwątpienie, niepewność, lęk. Wtedy potrzebuję kogoś, kto mnie uważnie wysłucha. Potrzebuję uwagi. Dzwonię do Niej, mówię, a Ona słucha. Nie daje dobrych rad. Słucha.
Dużo wsparcia dostaję też od mężczyzny, z którym jestem. Daje mi bardzo duże poczucie bezpieczeństwa. Ta relacja jest na zupełnie innej płaszczyźnie, bardziej realnej, naziemnej 😉 Sprawy urzędowe, sprawy finansowe, sprawy „konkretne” – Romek. Ból Duszy – Marzenka 🙂
Dwie najważniejsze rzeczy mam załatwione, ale potrzebuję też wsparcia i potwierdzenia, że to co mam w głowie i w sercu, to nie tylko moja fantazja. Szukam ludzi podobnych do mnie. Właściwie, to ich przyciągam do siebie. Uczestniczę w warsztatach, kursach, spotkaniach. Poznaję ludzi, mam nowe spojrzenie na sytuację, nowy pomysł. Nagle widzę inne rozwiązanie nurtującej mnie sytuacji. To ja wyciągam rękę po pomoc. Nie czekam. Jeśli potrzebuję wsparcia – „wychodzę z norki”. Nie siedzę, nie zamartwiam się. Każdy frasunek ma swoje dobre (dla mnie) rozwiązanie. To ode mnie zależy czy je znajdę 🙂 Jakkolwiek górnolotnie by to nie zabrzmiało: świat ma dla mnie wszystko, czego potrzebuję. Więc ruszam na poszukiwania!
ZECHCESZ NAM ZDRADZIĆ, JAKI MASZ DALSZY POMYSŁ NA TWÓJ WEWNĘTRZNY ROZWÓJ I ROZWÓJ TWOJEGO ŻYCIA ZAWODOWEGO? CO BĘDZIE SIĘ DZIAŁO DALEJ?
U mnie życie wewnętrzne, prywatne i zawodowe nie może być podzielone. To jedność. Jestem już Praktykiem Ma-uri. Po pierwszej sesji masażu Ma-uri wiedziałam, co dalej. W czasie, kiedy jeszcze pracowałam, korzystałam z warsztatów i trenowałam, praktykowałam, doskonaliłam się w sztuce 🙂 Dało mi to ogromną satysfakcję i przyjemność. Pozwoliło rozwinąć się, obudzić. Z każdą sesją wykonaną na stole do masażu przekonywałam się, że to jest to, czego szukałam. Moim marzeniem było zajmować się tylko i wyłącznie pracą z człowiekiem. Tak, jak kiedyś mnie pomogła Maria, tak ja chcę przypominać ludziom KIM SĄ.
Kiedy zdecydowałam się studiować, nie wiedziałam, co chcę robić. Byłam otwarta, czekałam na informację, słuchałam… Wypadki potoczyły się tak, że odnalazłam to, czego szukałam: odnalazłam swoje miejsce w życiu, moją PASJĘ.
W przyszłym miesiącu pojawi się nowa Firma o nazwie „Ma-uri, masaż pełen dotyku”. Spełniło się marzenie i rozpoczęło jednocześnie. To niekończąca się przygoda. Ciekawe, co będzie jutro?
Planuję bardzo uważnie siebie słuchać, kochać siebie, akceptować. To pozwoli mi pokazać dzieciom, jakie niezwykłe jest życie. To pozwoli mi pięknie żyć. Tego chcę: miłości, przyjaźni, rozwoju, równowagi. Po to będę wciąż sięgać. To mój cel. Codziennie i codzienne. Chcę się uczyć, praktykować, uzupełniać, trenować i ciągle dążyć do tego, aby jakość tego co robię była na najwyższym poziomie.
CO POLECIŁABYŚ KOBIETOM, KTÓRE SZUKAJĄ DOPIERO SWOJEGO SPOSOBU NA SZCZĘŚCIE I BYCIE SOBĄ?
Skup się na tym, co czujesz. Nie bój się niczego, co pojawi się w Tywoich myślach, które zauważysz. Nie bój się czuć. Jeśli chcesz coś zmienić, wstań, zacznij działać. Każde działanie, nawet trochę po omacku, to początek Twojego NOWEGO ŻYCIA. Działaj, próbuj, przyglądaj się konsekwencjom, nawet jeśli odbiegają od sytuacji, którą Ty akurat chciałaś osiągnąć. Wyciągaj wnioski. Próbuj innej drogi – rezultaty będą inne 🙂 Nie porównuj się do innych. Ty jesteś wyjątkowa, jedyna i niepowtarzalna.
Bądź uczciwa w stosunku do siebie. Słuchaj siebie.
Nigdy się nie poddawaj.
DZIĘKUJĘ CI BARDZO ZA TĘ ROZMOWĘ.
Dziękuję.
X
Zajrzyj na stronę >> Babskie Gadanie << i poznaj pozostałe bohaterki.
Kolejny wywiad z cyklu BABSKIE GADANIE już w najbliższy piątek!
Nie zwlekaj,
rusz tyłek i BĄDŹ SOBĄ!