Od jakiegoś czasu atakują mnie w Internecie reklamy eventu z udziałem Brian’a Tracy promujące go hasłem: „Stań się lepszą wersją siebie!”. Takie slogany podnoszą mi ciśnienie. Żeby móc się rozwijać, trzeba najpierw pokochać siebie taką, jaką się jest. Tylko wtedy mamy podstawę do świadomego i bezpiecznego dla siebie podejmowania decyzji o zmianach. Jakiś czas temu spotkała mnie pewna przygoda, która utwierdziła mnie w przekonaniu, że Polki kochają pławić się w stereotypach i prowizorycznych działaniach, zamiast wziąć tyłki w troki zrobić trudny krok w stronę akceptacji siebie.

Kilka tygodni temu jedna z moich Czytelniczek przesłała do mnie mail następującej treści: „Witam! Możecie udostępnić:…” i tu wklejony był link do artykułu podpowiadającego na co zwrócić uwagę wybierając gabinet medycyny estetycznej. Zero wstępu. Zero wyjaśnienia. Zero realnej prośby. Odpisałam, że jeśli owa Czytelniczka w taki właśnie sposób buduje swoją markę, to serdecznie jej gratuluję, ale nie zamierzam reklamować tego typu usług, bo są sprzeczne z moimi wartościami. No i się zaczęło.

W kolejnym mailu dowiedziałam się (między innymi), że moja wiedza na temat medycyny estetycznej jest żenująca. Odpowiedziałam więc, że mam bliską przyjaciółkę, która jest lekarzem medycyny kosmetycznej oraz poprosiłam, by moja interlokutorka nie wyciągała zbyt pochopnych wniosków i przestała mi ubliżać. Uznałam dyskusję za zakończoną. Nie jest moim celem przytaczanie tu pełnej konwersacji z Czytelniczką, ale zwrócenie uwagi na pewien problem.

Z maili, które otrzymałam jasno wynikało, że Czytelniczka jest kobietą głęboko przekonaną o tym, że nieszczęścia w życiu kobiety mogą mieć źródło w jej wyglądzie, a najlepszym sposobem ich rozwiązania jest skorzystanie z mniej lub bardziej zaawansowanych zabiegów medycyny estetycznej. Czuję i myślę zupełnie inaczej.

Czy botox jest dobry na wszystko?

Jestem głęboko przekonana, że piękno i szczęście płynie z wewnątrz nas. Żeby czuć się dobrze we własnej skórze, wcale nie trzeba mieć idealnie gładkiej, nie skażonej skóry. Znacznie ważniejsze jest to, by siebie lubić i akceptować. Taką, jaką się jest. Ze wszystkimi bliznami, trądzikiem, krzywym nosem, zmarszczkami czy kręconymi włosami, gdy marzy się o prostych.

Każda z nas jest wyjątkowa. TY JESTEŚ WYJĄTKOWA. Szczególna. Piękna na swój własny sposób.

Jeśli spotkało Cię nieszczęście. Opuścił Cię mąż. Oszukała najlepsza przyjaciółka. Straciłaś pracę. Czy naprawdę przyczyna leży w wyglądzie? Czy poprawa wyglądu jest remedium na nieszczęście, kiedy w gruncie rzeczy nie kochasz siebie?

Żeby odpowiedzieć na te pytania wystarczy włączyć telewizor. Jako psycholog lubię analizować profile osób biorących udział w różnych reality show i programach paranaukowych. Jednym z takich programów jest „Piękna i Bestia”. W każdym odcinku poznajemy dwóch bohaterów. Pierwszym jest osoba niezwykłej urody, zadbana, z wielką troską dbająca o swój wygląd zewnętrzny, często korzystająca z zabiegów estetycznych takich jak botox czy kwas hialuronowy. Drugim – osoba cierpiąca na chorobę deformującą jej twarz bądź inne części ciała, lub ktoś, kto wskutek wypadku wygląda po prostu fatalnie. Wnioski z każdej części programu są co najmniej dwa:

  1. Można wyglądać fatalnie, ale gdy się kocha i akceptuje siebie żyje się szczęśliwie.
  2. Osoby przesadnie skupione na swoim wyglądzie i zwracające na niego nadmierną uwagę, cierpią najczęściej na bardzo niskie poczucie własnej wartości wynikające nie z wyglądu, ale z doświadczeń z dzieciństwa.

Piękno jest w nas.

Piękno płynie z wewnątrz.

Piękno widać w Twoich oczach zawsze wtedy, gdy jesteś szczęśliwa.

Podstawowym warunkiem szczęścia jest miłość siebie płynąca z akceptacji.

 

 

Jeśli nie lubisz czegoś w swoim wyglądzie i uważasz, że przeszkadza Ci to w poczuciu szczęścia,

wykonaj proste ćwiczenie.

 

 

Spójrz na ten element ciała, którego nie lubisz. Możesz to zrobić przed lustrem. I powiedz:

– Cześć. Jestem [Twoje imię]. A Ty jesteś moją… Nie lubię ciebie, ale bez ciebie nie byłabym sobą. Bez ciebie nie byłabym tym, kim jestem. Dlatego akceptuję to, że jesteś ze mną. Kocham i szanuję siebie taką, jaka jestem. Bo tylko taka jaka jestem, jestem wspaniała. Właśnie taka. Inna nie byłabym sobą.

 

 

A kiedy już uporasz się z tym ćwiczeniem, napisz mi, co poczułaś po jego wykonaniu.

 

Na koniec, przypominam jak zwykle:

Jesteś wyjątkowa. Nie daj sobie wmówić, że masz być taka jak wszyscy.

rusz tyłek i BĄDŹ SOBĄ!

 

artecoaching warszawa Katarzyna Bogusz-Przybylska ARTECOACH (podpis)

 

 

 

 

 

 

zdjęcie w nagłówku: freedigitalphotos.net