Śmierć – zmiana ostateczna

utworzone przez | paź 21, 2022

Uwikłane w codzienności tracimy z oczu fakty. Oczy zasłania mgła złożona z obowiązków, pośpiechu, stresów, emocji, przyzwyczajeń, natrętnych myśli… Zapominamy, że w ulotności życia mamy do stracenia wszystko i… nic.

„Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą”

Cytat ks. Jana Twartowskiego jest tak wyświechtany, że już dawno przestał na nas robić wrażenie. „Nic dwa razy się nie zdarza” Szymborskiej też. Toniemy w codzienności. I dopiero, gdy purpurowy zegarmistrz światła brutalnie daje nam w pysk, lądujemy twarzą w szambie. Na moment tracimy oddech. To wystarcza, by zainicjować zmianę. To wystarcza, by codzienność oddaliła się na wyciągnięcie ręki zwalniając przestrzeń dla… życia.

Może się zdarzyć, że poważnie zachoruje ktoś z twoich najbliższych.

Może się zdarzyć, że ktoś z Twoich najbliższych umrze.

Może się zdarzyć, że ścieżka życia kogoś, bez kogo nie umiałaś żyć, zostanie brutalnie przerwana a w sercu zostanie krwawiąca wyrwa.

Może się zdarzyć, że to Ty nieodwracalnie stracisz zdrowie.

Może się zdarzyć, że staniesz oko w oko z własną śmiercią.

Są małe i duże traumy, małe i duże tragedie

Tak jak każda z nas ma własną hierarchię wewnętrznych wartości, tak samo każda z nas nosi w sercu własną hierarchię nieszczęść. Zdarza się nie raz, że gdy na wstrzymanym oddechu mówimy sobie, że już nic więcej nie jesteśmy w stanie znieść, życie dowala nam kolejną porcję wbijających w glebę niespodzianek.

Nic nie zatrzymuje nas skuteczniej niż nieszczęście i ból

Tylko dlaczego tak właśnie jest? Dlaczego potrzebujemy powalenia nas na ziemię przez ból, żeby ocknąć się z tej mgły codzienności? Aż tak bardzo boimy się tego, co trudne, niewygodne, co sączy się nieprzyjemnie do serca?

Lęk przed bólem każe nam uciekać od tego, co nieprzyjemne. A gdy pojawia się strach – wpadamy w panikę. Albo w stupor. Reagujemy jak małe zwierzę – freeze, fight lub fly – zamieramy w bezruchu, szczerzymy zęby do losu odgrażając się, uciekamy pod kołdrę z nadzieją, że ból nas nie zauważy i mijając nas bokiem pójdzie sobie dalej.

W życiu nie ma lekko

Życie nie jest ani sprawiedliwe, ani łagodne. Życie jest życiem – mieszanką wszystkiego, co płynie w naszej krwi. Życie to wspomnienia, to przyzwyczajenia i nawyki. Życie to działanie, słowa, ruch. Życie to oddech, wdech i wydech. Życie to ciepło i zimno. Życie to pełne spektrum emocji – od radości po bezgraniczny smutek zabierający dech i chęć do życia.

Nie rodzimy się z umiejętnością życia. Mało kto ma szczęście być uczonym, jak radzić sobie w życiu. Najczęściej żyjemy metodą prób i błędów. Bez zdolności jasnowidzenia, co czyha na nas za rogiem.

Jak więc przetrwać?

Jak radzić sobie w chwilach, gdy życie powaliło nas na glebę i nie mamy ochoty wstać?

Nie wiem.

Wiem, co mi pomogło. Wiem, co mi dało siłę, by znów wykonać ten wysiłek. Wiem, jaka była moja recepta, gdy straciłam sens życia i wiarę, że spotka mnie w życiu jeszcze coś dobrego.

Pomogła mi stop klatka.

Pomogło mi pozwolenie sobie na to, by przestać istnieć dla świata.

Pomogło mi zanurzenie się w chwili.

A ta chwila cholernie bolała. Pełna poczucia winy, tęsknoty, zrujnowanych marzeń i zmarnowanych nadziei. I była to długa chwila. Taka, jakiej potrzebowałam, by oswoić ból, który zostanie ze mną już na zawsze. Zaakceptować, że przeszłości nie zmienię, są błędy, których nie cofnę i nie naprawię. Zaakceptować siebie z tą nową w sercu raną. Ze świadomością, że to krwawienie nie zniknie i nie ustanie. I to jest cała tajemnica. Największa.

Pogodzić się z tym, że ból jest nieodłącznym elementem życia

Cierpienie to życie. Smutek to życie. Rozpacz to życie. Tęsknota to życie. Wdzięczność to życie. Radość to życie.

Nie liczę na to, że życie jest sprawiedliwe. Według mnie nie jest. Życie to życie. Tworzymy w sobie taką jego iluzję, jaka pomaga nam przetrwać. Jednak nawet najbardziej misternie tkane iluzje mogą runąć w obliczu tragedii. I na to nikt z nas nie jest i nie może być przygotowany. „Tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono” mówiła Szymborska. I miała cholernie dużo racji. Bo nikt z nas nie jest przygotowany na nieznane, na niepewne. Niezwykle trudno pogodzić się z tym, że na niewiele w życiu mamy wpływ. Za to bardzo dużo jest kwestią przypadków i zbiegów okoliczności. Dlatego wolimy trwać w iluzjach i karmić się nadziejami. Odwracamy głowę od nieszczęść innych albo patrzymy ze złudną nadzieją bądź cichą radością, że to nie nas tym razem dopadło. Czasem wyciągniemy rękę, by pomóc, ale nigdy nie wejdziemy w buty drugiego człowieka, tak jak żaden człowiek nie wejdzie w nasze buty.

I nic nie da się zrobić?

Z tym, że życie oznacza również cierpienie – nic.

Jednak w pewnym stopniu możesz się na złe dni i wydarzenia przygotować. Warto mieć kilka zaufanych osób, które odbiorą telefon choćby w środku nocy i tylko po to, by pobyć z tobą, gdy płaczesz. Warto mieć w zasięgu ludzi, którzy przyniosą do twojego domu zupę, gdy ty w swojej studni będziesz walczyła o każdy kolejny oddech. Warto mieć ludzi, którzy nie będą pytać, czego potrzebujesz, ale przyjdą dając to, co przyjdzie im do głowy – choćby to oznaczało wyprowadzenie psa na spacer, zrobienie zakupów czy podanie ci ciepłej herbaty pod sam nos.

Stany depresyjne karmią się samotnością

Celowo nie piszę depresja. Stany depresyjne są znacznie częstsze niż depresja – miewa je każdy z nas. Kiedy trwają, nie potrzebujemy banalnych zapewnień, że wszystko będzie dobrze, że się ułoży, że minie. Nie potrzebujemy pytań, co się dzieje i jak pomóc. Potrzebujemy wtedy kogoś, kto jest obok nawet wtedy, gdy na nim wyładujemy złość i bezradność. Potrzebny jest nam ktoś, kto znad cembrowiny będzie do nas zaglądał, sprawdzał czy wciąż oddychamy i pokazywał, że tam, na górze wciąż świeci słońce i czeka, aż będziemy gotowe, by znów nas ogrzać.

To nie jest prawda, że nie masz nikogo

W dobie internetu znaleźć wsparcie jest znacznie łatwiej niż kiedykolwiek. Nie jesteś sama. Bo choć nikt nigdy nie był i nie będzie w twojej skórze, to liczba możliwych tragedii i problemów, jakie mogą nas spotkać, jest tak naprawdę ograniczona. Więc może ci być trudno w to uwierzyć, ale fakty są takie, że z twoimi trudnościami mierzyła się i wciąż mierzy niejedna osoba. Wiele osób z podobnymi problemami sobie poradziła i dziś chętnie służy radą.

Kiedy umierał Tata, kiedy chorowała Mama, najlepiej rozumiały mnie te znajome, które straciły rodziców. One były najbliżej. Ale dziś wiem też, że nigdy nie przyszłyby z pomocą, gdybym nie dała sygnału, że jestem na pomoc gotowa. Jestem postrzegana jako cholernie silna osoba. Niektórzy uważają mnie za mocno nieprzystępną. Ja mogę powiedzieć o sobie tyle, że na pewno jestem samodzielna. Wciąż uczę się sięgać po pomoc i wsparcie. Wiem jednak, że choć prośba wiele kosztuje, przynosi jeszcze więcej.

Nie ma więc znaczenia, czy mierzysz się z przemocą domową, rozwodem, stratą ciąży, chorobą dziecka, śmiercią rodzica czy współmałżonka. Są kobiety, które przeszły przez to, przez co przechodzisz dziś ty. Poszukaj ich. Zacznij od grup w internecie.

Oczywiście, świetnym wsparciem jest również psychoterapeuta. Jako osoba z branży doskonale wiem, że bywa trudno dostać się do terapeuty „na cito” jak mawiają lekarze. Ale wiem też, że wiele jest fundacji, w których wsparcie można dostać na bieżąco. Od ręki. Wystarczy zadzwonić na dyżur psychologa. I o tym też warto pamiętać.

Oddychaj

Oddech to życie. Tak długo jak długo oddychasz – żyjesz. A jak długo żyjesz, jesteś wartościowa i wystarczająca. Nawet gdy uważasz, że już nie masz siły, gdy masz już serdecznie dość. Masz do tego prawo. Masz prawo być zmęczona, zdołowana, bez nadziei, bez chęci do życia, bez celu w życiu. Masz prawo do wszystkiego, co obecnie czujesz i myślisz. I wszystko co czujesz i myślisz – jest właściwe i dobre. Wszystko co czujesz i myślisz niesie życie.

Śmierć jest ostateczna.

Od niej nie ma odwrotu. I choć najbardziej cierpią ci, którzy zostają, myślę, że warto żyć. I jestem przekonana, że masz wszystko, czego potrzebujesz, by przeżyć swoje życie z sensem i pełnym spektrum wszystkich emocji. Nawet jeśli ty zapomniałaś, jak się uśmiechać, twoje ciało to pamięta. A jeśli zechcesz, mogę Ci pomóc odzyskać wiarę w to, że i na ciebie wciąż czeka w życiu wiele dobrego. Czasu nie cofniemy, ale mamy wpływ na tu i teraz. Od Ciebie zależy, jak to tu i teraz wykorzystasz.

Możesz nie robić nic albo zrobić najłatwiejszy i najmniejszy dostępny krok w kierunku życia, o którym po cichu marzysz.

Pamiętaj, jesteś wystarczająca taka jaka jesteś.

BĄDŹ PO SWOJEMU
i nie daj sobie wmówić, że masz być taka jak inne!

 

 

zdjęcie w nagłówku: pixabay.com

Nazywam się Kasia Bogusz-Przybylska i jestem twórczynią Babskiego Tabu.

Wspieram kobiety w odbudowaniu akceptacji siebie. Dzięki niej odzyskują odwagę, pewność siebie i poczucie własnej wartości. Przeprowadzę Cię przez proces wewnętrznej przemiany, dzięki któremu zmienisz frustrację w akceptację siebie, a wewnętrzny chaos w poczucie spokoju i spełnienia. Jako terapeutka i coach zadaję pytania, które pomogą Ci zaakceptować siebie i bez poczucia winy poczuć, że jesteś wystarczająca taka jaka jesteś, byś odzyskała odwagę do bycia po swojemu każdego dnia.

Moje motto: jesteś wystarczająca – taka jaka jesteś. Bądź po swojemu! 
<dowiedz się więcej o mnie>

 

Share Button