Jak często otwierasz rano oczy i myślisz: o matko, kolejny dzień… Ale mi się nie chce!
Mnie zdarzają się takie dni kilka razy w miesiącu. Od czasu do czasu lubię poddać się tym obezwładniającym myślom. Leżę wtedy nieco dłużej w łóżku…… Kilka minut dłużej, bo na tyle pozwalają mi Mruczek i Kudłata… Ale nawet te kilka krótkich chwil jest luksusem. Niestety, rzadko mogę sobie na niego pozwolić.
Dlatego mam alternatywny sposób na leniwe myśli przykuwające do łóżka o poranku. Po prostu RUSZAM TYŁEK i działam.
Zwykle mam na kartce pozapisywane rzeczy do zrobienia. Raz na jakiś czas wracam do organizacji czasu w aplikacji, którą dawno temu zainstalowałam na telefonie. Czasem zmieniam tę aplikację na kalendarz, w którym zapisuję, co gdzie i kiedy mam do zrobienia. Ostatnio takie zapiski robię po prostu na kartce A4. Zadania do wykonania porządkuję w kategorie. Są rzeczy zawodowe rozbite na poszczególne obszary mojej działalności (SensArte, Time 4 HR, książka, artykuły i posty), są rzeczy domowe (sprzątanie, zakupy, pranie, itp.) i tematy moje (książki do przeczytania, kosmetyczka i fryzjer, filmy do obejrzenia inne rzeczy, przy których wypoczywam.). Przy każdym punkcie zapisuję deadline i czas wymagany na jego wykonanie.
Żeby wyjść z marazmu, wykonuję następującą sekwencję działań:
- spoglądam na moją listę TO DO i wybieram zadanie krótkie, bądź najbardziej priorytetowe.
- Robię sobie dobrą kawę.
- Wyłączam wszelkie rozpraszacze – TV, FB, telefon itd.
- Włączam stoper i zaczynam wykonywać wybraną rzecz.
- Za każdym razem, gdy mam ochotę oderwać się od pracy, zapisuję na czystej kartce, co chciałabym zrobić w ramach odskoczni. Konsekwentnie zapisuję to krótko i powracam do przerwanego zadania.
- Kiedy już skończę robić to, co sobie zaplanowałam, sprawdzam, ile czasu na to poświęciłam.
Zwykle okazuje się, że znacznie mniej niż na to przewidziałam!
To najprostsza metoda, jaką znam, na ruszenie z miejsca. Na pozostawienie porannego (a może popołudniowego) marazmu.
A jakie Ty masz metody na poradzenie sobie z niechceniem?
Ja korzystam z kalendarza elektronicznego, oraz dwóch aplikacji, jedna podobna do podanej przez Ciebie do nadzorowania zadaniami (trello) oraz druga do nadzorowania czasu poświęconego na konkretne zadania dla określonych klientów (toggl). Mi bardzo pomogły, zwłaszcza ta druga. Jak widzę ile roboty mam do zrobienia, to nie ma, że się nie chce 😉
No czasem oczywiście trzeba sobie zrobić dzień wolnego 🙂
Dobra metoda :).
Cieszę się 😉 Dziel się nią śmiało z innymi 🙂
Trello i toggl? nie znam. Sprawdzę i poznam bardzo chętnie 😉