Nie musisz. Nie musisz być taka jak inne.
Nie musisz słuchać podpowiedzi innych.
Nie musisz zgadzać się na to, co wygodne dla innych.
Nie musisz podążać za wartościami, które nie są Twoje.
My – dziewczynki – jesteśmy wychowywane w przekonaniu, że mamy jakiś obowiązek wobec innych. Wobec rodziców, rodzeństwa, mężów, dzieci, społeczeństwa, pracodawcy… Mamy się starać o akceptację innych, bo podążanie za własnym sercem i pragnieniami oznacza wykluczenie ze społeczeństwa i wywiezienia na taczkach pełnych gnoju – tak, dokładnie tak jak to spotkało Jagnę z „Chłopów” Reymonta. My – kobiety – wciąż zbyt często i zbyt wysoką płacimy cenę za poczucie komfortu ludzi, którzy nas otaczają.
Moja babcia Irena była najmłodszą z rodzeństwa – nauczono ją, że najmłodsze dziecko ma obowiązek zostać w domu „na gospodarce” i opiekować się rodzicami. Więc została. Całe życie żałowała, że nie mogła iść do miasta do szkoły i prowadzić życia o jakim marzyła. Opowiadała, jak ojciec zabierał jej książki i wyśmiewał, że „Panią nigdy nie będziesz”. Babcia całe życie spędziła dostosowując się do oczekiwań rodziców i otoczenia. I choć całe życie walczyło w niej dzikie serce, to nauki wyniesione z domu były zbyt silne. W pojedynkę nie umiała się im przeciwstawić. Wiele razy słyszałam, że czegoś nie wolno robić, bo „co ludzie powiedzą?”. Nie wolno wydziedziczyć syna przemocowca, bo „co ludzie powiedzą”? Nie pozwoliła odejść od męża – przemocowego alkoholika – bo „co ludzie powiedzą”, bo „dzieci mają mieć ojca”, „bo to wstyd i nie wypada”. „Jezus cierpiał to i my musimy cierpieć” – mawiała Babcia Irena. Ale gdy jako nastolatka zapytałam ją: „Babciu, ale Jezus był bogiem, a my jesteśmy tylko ludźmi, chcesz mi powiedzieć, że stawiasz się na równi z bogiem?” – babcia nie miała odpowiedzi.
Babcia Helena całe życie ciężko pracowała w polu, by mieć czym nakarmić siedmioro swoich dzieci. Z opowiadań rodzinnych wiem, że tuż po porodzie wracała na pole, by pomagać w żniwach, a dzieci zostawiane były na polu w cieniu drzewa i tam czekały aż matka przyjdzie i nakarmi. Te starsze oczywiście też pracowały. Moja Mama była bardzo młoda, gdy oddano ją „na wychowanie” do wujostwa mieszkającego setki kilometrów od jej rodzinnego domu. Wujostwo nie miało własnych dzieci, traktowali moją Mamę bardzo dobrze, ale… jako małe dziecko wciąż tęskniła za własną mamą i rodzeństwem. Nie rozumiała, dlaczego akurat ona musiała opuścić dom.
Czy to tak odległe historie?
Czy nam, współczesnym dziewczynom, nie wmawia się wciąż, że życie bez ślubu to grzech? Że skoro już jesteśmy 13 lat razem z jednym chłopakiem, to trzeba się ożenić. Że to wstyd być starą panną. Że seks przed ślubem czyni nas nieczystymi i inni mężczyźni nie będą nami zainteresowani. Że trzeba mieć dzieci, najlepiej całe stadko. Trzeba mieć „Starego” w domu, i ku wygodzie koleżanek narzekać na niego, na dzieci, na swoje życie i w ogóle śpiewać jednym tonem ze wszystkimi wokół. Ile z nas trzyma się więc tych pierwszych ważnych dla nas facetów wmawiając sobie, że to ci jedyni? Ile z nas pierze brudne majtki i zbiera porozrzucane po całym mieszkaniu ciuchy „ukochanego”, bo on zbyt zmęczony przychodzi z pracy. Ile z nas zagryza zęby, bo gdzieś z tyłu głowy grzmi nam wpojone przez kobiety z naszego rodu „Jezus cierpiał, to i ty musisz”, „Ja dawałam radę to i ty dasz”. Co z tego, że i my pracujemy? Nasze matki, babki, pracowały, wychowywały dzieci i zajmowały się domem. Dawały radę, więc jeśli my nie dajemy rady to jesteśmy z pewnością leniwe. A jak mamy lat 30 to już czas najwyższy wyjść za mąż i mieć gromadkę dzieci.
Znasz tę narrację?
Przychodzą do mnie kobiety uwikłane w przekonania rodzinne, które w żaden sposób im nie służą. Podążyły za nimi szukając akceptacji. Bo jak tu być tą jedyną w rodzinie outsiderką? W końcu wszystkie koleżanki już po ślubie? Siostra ma dwójkę dzieci, u brata czwarte w drodze, a ja? Ja wciąż na kocią łapę, a to przecież nie wypada, bo co ludzie powiedzą?
W otoczeniu ludzi, którzy wciąż narzucają nam jedyny słuszny sposób bycia, zaczynamy wątpić w siebie. W końcu nasze matki i babki dały radę. Były silne. Zaczynamy myśleć, że skoro my pragniemy dla siebie innego życia, to z nami coś jest nie tak. Podkopujemy wszystko, co ważne dla nas. Wolność? W dupie Ci się poprzewracało! Nie wolność tylko ślub, mąż, dzieci, gotowanie obiadów. Przed ślubem był cudowny i troskliwy, a teraz Cię leje? Na pewno za mało się starasz. Zupa była za słona.
Eksperci od Twojego życia
Babcia, mama, siostra, brat, ojciec, chłopak, koleżanki, obcy ludzie w internecie – wszyscy wiedzą lepiej od Ciebie co jest właściwe i co powinnaś zrobić. A gdzie w tym wszystkim jesteś TY?
Jakie są Twoje pragnienia? Te, które chowasz najgłębiej w sobie? Te, o których przestałaś mówić ze wstydu? Jak wygląda życie Twoich marzeń?
Nie musisz
Nie musisz słuchać niczyich rad. To nie oni będą żyli z Twoimi wyborami, a żal, że ich posłuchałaś, będzie nieutulony.
Nie musisz podążać za trendami, które Ciebie otaczają. Nie musisz wybierać tak jak inne kobiety wokół Ciebie.
Nie musisz żyć życiem innych, nie musisz żyć ich wyborami.
Masz prawo
Ostatnio przyszła do mnie młoda dziewczyna, bardzo przemęczona stresującymi warunkami pracy. To, co mówiła o swojej codzienności i emocjach wyraźnie wskazywało na elementy wypalenia zawodowego i potrzebę radykalnego odpoczynku. Wahała się, czy pójście na kilkudniowe zwolnienie będzie moralnie właściwe i czy nie będzie to oznaczało, że jest nielojalna wobec pracodawcy. Szukała pozwolenia na to, by pójść do lekarza i poprosić o L4. Ona także była w punkcie, kiedy komfort pracodawcy był ważniejszy od jej samopoczucia i zdrowia.
Masz prawo zadbać o Siebie i o to, co ważne DLA CIEBIE!
Chcesz tańczyć i śpiewać? Tańcz i śpiewaj. Chcesz ślubu? Weź go. Chcesz żyć bez? Żyj bez. Chcesz mieć dzieci? Miej. Nie chcesz? Nie miej. Chcesz zmienić pracę? Zmieniaj. Nie chcesz? Pracuj tu, gdzie pracujesz. To Twoje życie i tylko Ty poniesiesz konsekwencje własnych wyborów – nieważne, czy będą w zgodzie z Tobą czy z otoczeniem.
Masz prawo
Masz prawo kochać życie i wolność.
Masz prawo podążać za TWOIMI wartościami.
Masz prawo być pierwszą w rodzinie bądź otoczeniu, która zorganizuje swoje życie inaczej niż inni.
Masz prawo mieć wielu partnerów seksualnych, jeśli tylko tak chcesz.
Masz prawo mieć dzieci. Masz prawo ich nie mieć.
Masz prawo wziąć ślub. Masz prawo żyć w wolnym związku, bez żadnych formalizacji – jeśli Tobie to odpowiada.
Masz prawo podążać za tym, co dla Ciebie ważne – nawet gdy to nie podoba się innym.
Masz prawo żyć tak jak chcesz.
Masz prawo popełniać błędy.
Masz prawo zmieniać zdanie.
Wiem, bycie outsiderką, rodzinnym freakiem nie jest łatwe. Wiem, bo moja rodzina też traktuje mnie jak freak’a. Miałam bardzo dużo szczęścia, bo moi Rodzice dali mi pełną, bezwarunkową akceptację i miłość. Tata nazywał mnie pieszczotliwie Psycholką. A ja wiedziałam, że za tymi słowami kryje się ogrom miłości i czułości, a także duma. Duma ze mnie.
Bycie freakiem jest cholernie trudna. Ale bycie freakiem jest też nieziemsko uwalniające. Jest warte każdej zapłaconej ceny, każdej wylanej łzy. Jest warte chwil, gdy czujesz się samotna, bo po nich przychodzi refleksja, że takich jak Ty jest więcej. Bycie po swojemu daje siłę, której nie daje nic innego. I choć bycie po swojemu nie jest łatwe, to jest możliwe.
Kiedy podejmujesz decyzję, by powiedzieć STOP wszystkim wątpliwościom rodzącym się na styku tego, co podpowiada Ci serce i tego, co słyszysz od innych, wtedy rodzi się Twoje prawdziwe JA. Wtedy rodzi się bezcenne poczucie wolności i siła, która pozwoli Ci o tę wolność zawalczyć.
Masz wokół siebie ekspertów od Twojego życia, ale masz również osoby, które idą (jak to się mówi potocznie) „pod prąd”. Jednak kiedy wybierzesz wejście w nurt własnej rzeki, zaczynasz czuć, że to ona niesie Ciebie tam, gdzie jest ŻYCIE. I to nigdy nie jest „pod prąd”. To jest właśnie z prądem Ciebie samej. Z prądem Twoich pragnień, marzeń i wartości. Wtedy patrzysz na innych i zaczynasz rozumieć, że oni stanęli w miejscu, wiec Twoja żywa rzeka jest wg nich czymś niebezpiecznym i trudnym, najłatwiej jest im powiedzieć, że idziesz pod prąd, bo chodzenie pod prąd wymaga siły, za to stanie w miejscu, zwłaszcza gdy inni trzymają Cię za ręce, nie wymaga wiele wysiłku i dostajesz za nie aplauz Twojego otoczenia.
Tymczasem to Twoja rzeka jest Twoją drogą – z jej własnymi meandrami, własną fauną i florą, własnym niepowtarzalnym ekosystemem, który Ciebie karmi i daje Ci wszystko to, czego brak czujesz podążając za tym, co narzucają Ci inni. W Twojej własnej rzece nie ma wątpliwości, bo czujesz, że to właśnie jest Twoje miejsce. Każdy wybór jest prostszy, bo nie masz wątpliwości, czy wybrać własne czy cudze. I nie, to nie ma nic wspólnego z egoizmem. Za to ma wiele wspólnego z poszanowaniem różnorodności i z wiernością sobie.
Mimo tego, że moi Rodzice kibicowali mi na każdym kroku, większość pozostałej rodziny po dziś dzień uważa, że jestem nienormalna. I rozumiem, że z ich perspektywy jestem, bo nie wpisuję się w ich normy. Ale kto powiedział, że to ich punkt widzenia jest jedynym słusznym? I kto powiedział, że ich punkt widzenia jest tym, który jest najlepszy dla mnie? Bo babka i mama tak wybrały? Bo koleżanki?
Jeśli jesteś w punkcie, w którym wahasz się co wybrać: czy podążyć za własną intuicją czy za podpowiedziami płynącymi z otoczenia – spójrz w oczy Twojej babci, Twojej mamy, Twoich sióstr, bratowych i koleżanek. Spójrz im głęboko w oczy i poszukaj w nich… radości. Radości płynącej z ich wyborów – tych samych, które podpowiadają Tobie. Jeśli w ich oczach zobaczysz tę prawdziwą dziecięcą niczym niezmąconą radość, bez przemęczenia, lęku, troski – będziesz wiedziała, że one wybrały słusznie. Słusznie dla Siebie, więc i Tobie życzą z najlepszymi intencjami. Ale gdy tej radości brakuje – możesz być pewna, że ich rady płyną z tych samych źródeł, z których płynęły rady naszych babek i matek – z uległości wobec zewnętrznych norm i poszukiwania akceptacji.
Więc jakiego życia chcesz dla siebie?
Co inne kobiety zobaczą w Twoich oczach?
Daj sobie czas. Daj sobie przestrzeń. Działaj po swojemu. I pamiętaj, że w trudnych chwilach możesz sięgnąć również po moje wsparcie – kontakt do mnie znajdziesz TUTAJ.
P.S Moja Babcia Irena wpoiła mojemu Tacie wstyd, który spowodował, że zawsze to on brał odpowiedzialność za swoją brudną bieliznę i skarpety. Sam je prał i suszył. Prał też pieluchy tetrowe, kąpał i karmił swoje dzieci, zabierał na specery i mimo tego, że żył w czasach, gdy rolą faceta było przede wszystkim iść do pracy, a potem zalec przed TV z piwem w ręku, to Tata też był inny. Więc również jeśli jesteś mężczyzną to możesz być po swojemu i inaczej niż Twoi kumple wspierać kobietę, którą kochasz. I tak, Droga Czytelniczko, niestereotypowi mężczyźni żyją wśród nas nie od wczoraj. Nie musisz się decydować na bycie z tym, który uważa, że to normalne, że pierzesz jego brudne gacie i sprzątasz chlew, którego narobił w Waszym wspólnym domu.
Pamiętaj, jesteś wystarczająca taka jaka jesteś.
BĄDŹ PO SWOJEMU
i nie daj sobie wmówić, że masz być taka jak inne!
—
zdjęcie w nagłówku: canva.com
Nazywam się Kasia Bogusz-Przybylska i jestem twórczynią Babskiego Tabu.
Jako terapeutka i coach wspieram kobiety w odbudowaniu akceptacji siebie. Dzięki niej odzyskują odwagę, pewność siebie i poczucie własnej wartości. Przeprowadzę Cię przez proces wewnętrznej przemiany, dzięki któremu zmienisz frustrację w akceptację siebie, a wewnętrzny chaos w poczucie spokoju i spełnienia. Zadaję pytania, które pomogą Ci zaakceptować siebie i bez poczucia winy poczuć, że jesteś wystarczająca taka jaka jesteś, byś odzyskała odwagę do bycia po swojemu każdego dnia. Pracuję w Podejściu Skoncentrowanym na Rozwiązaniach (PSR, TSR).
Moje motto: jesteś wystarczająca – taka jaka jesteś. Bądź po swojemu!
<dowiedz się więcej o mnie>