Jest oczywiste, że jako kobieta mam w swoim otoczeniu wiele innych kobiet. Jest to bardzo różnorodne grono. Obracam się w środowiskach kobiet, które są przedsiębiorcami, wyrwały się z korporacyjnych szponów (albo zamierzają to wkrótce zrobić), kobiet otwartych na własny rozwój, biznes i niezależność od pracodawcy. Ale są wokół mnie także kobiety z drugiego końca kontinuum. One uważają, że praca na etacie i pięcie się po szczeblach korporacyjnej struktury jest spełnieniem ich marzeń. Nie rozumieją tego, co robię i tego, czego pragnę. Dlatego postanowiłam w tym poście odpowiedzieć na pytanie, które słyszę najczęściej: I po co Ci to wszystko?
Po co Ci kolejny blog?
Jest HR Wisdom Keeper – moje pierwsze dziecko. Jest kilka ukrytych blogów, na których od czasu do czasu piszę pod pseudonimem (mój sposób na odreagowanie codziennych frustracji tak, żeby nikogo z bliskich nie urazić – polecam tę metodę!), jest pisanie dzienników (samozwańczy „spadek” po Tacie). Jest książka, którą piszę i jeszcze dwie powieści w zanadrzu (czyli w mojej głowie). O miejscach, gdzie piszę artykuły nawet nie wspominam!
Więc po co mi kolejny blog?
Miałaś kiedyś takie uczucie, że coś było dla Ciebie oczywiste, a ktoś z Twojego otoczenia zachowywał się tak, jakby nie miał o tym pojęcia? Słyszałaś kiedyś kogoś, kto narzekał, stał w miejscu, podczas gdy rozwiązanie problemów było na wyciągnięcie ręki, dla Ciebie wręcz oczywiste? Założę się, że tak! Każda z nas lubi doradzać, ale tylko nieliczne przyznają się same przed sobą do tego, że buduje to nasze poczucie własnej wartości!
Lubię wymądrzać się. Tak to widzą inni. W moim odczuciu po prostu dzielę się wiedzą i doświadczeniem. A że mam tej wiedzy i doświadczenia sporo, to wystarczy dla każdego J Jestem przemądrzała? Pewnie tak. Ale jeśli Ci się to nie podoba, nikt nie każe Ci tu być.
Postanowiłam założyć ten blog, żeby pokazywać kobietom, że droga do szczęścia jest do pokonania. Nie obiecuję, że będzie łatwo, miło i przyjemnie. Postanowiłam pisać tu prosto z mostu, bez ściemy, owijania w bawełnę i klepania po pupci. Co najwyżej możesz dostać porządnego kopa w tyłek, żebyś wreszcie ruszyła się i wzięła życie w swoje ręce. Tak, tak, nie będzie tu przymilania się i udawania milutkiej tylko po to, żebyś tu została.
Od kilku lat przychodzą do mnie na coaching kobiety, które są nieszczęśliwe. Szukają zmiany. Chcą poprawić swoje życie. Duża część z nich przychodzi z problemami, jakich nie da się rozwiązać coachingowo. Wtedy podpowiadam im pójście na terapię. Pozostałe są zagubione. Zaplątane w matni swoich myśli, oczekiwań otoczenia i własnymi marzeniami. Uwikłane w stereotypy.
Co mówią stereotypy?
Nie wiem, w jakich warunkach Ty dorastałaś, ale ja miałam szczęśliwe dzieciństwo. Największym moim nieszczęściem było to, że starałam się zaspokoić oczekiwania starszego rodzeństwa, które konsekwentnie się nade mną znęcało. Tak bardzo chciałam im dorównać, przypodobać się im i zasłużyć na wspólną zabawę, że wszystkie inne trudności blakły w ich obliczu. Jako dziecko byłam zdruzgotana. Dziś jestem im dozgonnie wdzięczna, bo wyrobili we mnie konsekwencję, upór w dążeniu do celu i ambicję (czasami chorobliwą, ale jednak). Poza tym, przy nich nauczyłam się, że poczucie godności i własnej wartości płynie ze mnie, a nie z otoczenia. Oprócz rodzeństwa byli oczywiście rodzice, dalsza rodzina i stereotypy. Przekazywane wprost i nie wprost. Jeszcze kilka lat temu wydawało mi się, że jestem niepodatna na wpływ otoczenia, że się uwolniłam. Jak wielka to była bzdura przekonałam się po urodzeniu dziecka. Kiedy Mruczek miał mniej więcej pół roku świrowałam. Tak, dosłownie odchodziłam od zmysłów. Siedzenie w domu, monotonne wypełnianie tych samych czynności każdego dnia, dobijało mnie. Wtedy postanowiłam zatrudnić nianię. Na szczęście miałam ten komfort, że mogłam sobie na to pozwolić finansowo. Finanse były jednak niczym w porównaniu z tym, co zaczęłam słyszeć wokół.
– Niania? Po co ci niania? Masz jedno dziecko i nie dajesz rady?
– Niania? Przecież jesteś na macierzyńskim.
– Niania? Przy jednym dziecku? A co będzie, jak będziesz chciała kolejne?
– Niania? Obowiązkiem kobiety jest siedzieć w domu i opiekować się dzieckiem, a nie wyrzucać pieniądze w błoto!
– Niania? Ja miałam kilkoro dzieci i dawałam radę! Moja mama też dawała radę! Ty sobie nie radzisz?
– Niania? Biznes? Przecież jesteś matką! Sama chciałaś dzieci! Teraz myślisz o karierze i własnej firmie?
I tak dalej… Krzywym spojrzeniom nie było końca.
Na szczęście Mruk był wyrozumiały (co nie oznacza, że nie patrzył krzywo na chudnący co miesiąc portfel). Ja czułam się zdruzgotana. Czy naprawdę jestem taką łajzą i nieudacznicą? A może jestem leniwa? Może naprawdę jest coś ze mną nie tak?
W porę puknęłam się w czoło. Rozejrzałam wokół. Wśród moich najbliższych nie ma ani jednej kobiety, która próbowałaby założyć własną firmę. Ba! Są tam same kobiety, które albo pracują/pracowały na etacie, albo zrezygnowały z własnych marzeń zawodowych na rzecz dzieci i siedzenia w domu. Większość z nich poświęciła się roli kury domowej… Wróć! …dbaniu o domowe ognisko, rezygnując z siebie, bo tak trzeba. Bo tak robiły ich matki i babki, tak też będą robić ich córki.
A ja? Ja nie lubię kompromisów. Ja chcę, żeby Kudłata mogła być sobą, mogła realizować siebie. Chcę pokazać jej, że warto być wiernym swoim wewnętrznym wartościom. Warto być wierną sobie. Warto być sobą każdego dnia. Za wszelką cenę! I choć to niełatwe, trwać w zgodzie ze sobą, bo tylko ze sobą spędzamy całe życie. Chcę, pokazać wszystkim kobietom, że warto. Że warto łamać schematy, stereotypy i BYĆ SOBĄ każdego dnia! A BYĆ SOBĄ to wyciągać z życiowych doświadczeń najlepsze dla siebie wnioski i nauki.
Właśnie dlatego powstał ten blog
Chcę pokazać kobietom, że każda z nas ma prawo żyć tak, jak chce. Chcę pokazać kobietom, że warto, że można, że nie jest łatwo, ale się da. Chcę dzielić się wiedzą, doświadczeniem. To mnie wzbogaca, to daje mi satysfakcję i poczucie spełnienia. Każdy komentarz na tym blogu jest dla mnie tak samo cenny jak każda łza wylana przez moje klientki na sesjach coachingowych. Każdy komplement i ciepłe słowo jest dla mnie jak uśmiech osoby, której pomogłam. To wszystko wzbogaca zawodową sferę mojego życia i daje mi przekonanie, że to, co tu piszę i robię, ma sens. Że ma sens realizacja własnych marzeń.
A co Ty robisz wbrew innym?
Z jakimi stereotypami i trudnościami Ty się zmagasz?
Jakie ograniczające przekonania wyniosłaś z domu?
Jakie treści chciałabyś tu znaleźć, które pomogą Ci stawać się sobą każdego dnia?
Po co Ty chcesz się rozwijać?
na koniec niezmiennie:
rusz tyłek i bądź sobą!