gdy ktoś cię atakuje pixabay egg-583163_1920

Co zrobić, gdy ktoś Cię atakuje?

Jak zaczynasz poranek? Tak bez owijania w bawełnę: zrywasz się z łóżka po pierwszym sygnale budzika i w sposób jak najbardziej zorganizowany, z wyliczeniem co do sekundy każdej minuty wykonujesz kolejno rutynowe czynności prowadzące Cię bezpiecznie i punktualnie do pracy, czy też może leniwie otwierasz oko i w pierwszym odruchu sięgasz po komórkę i sprawdzasz, co takiego ważnego wydarzyło się podczas Twojego snu – Facebook, Insta, LinkedIn, YouTube bądź jeszcze inne media społecznościowe? Nie, nie będzie to post o lekcjach samoobrony, gdy zaatakuje Cię zbir w ciemnym zaułku. Będzie to tekst o zupełnie innym ataku. Ale zacznijmy od Facebooka. Dlaczego właśnie tam?

Facebook

Dla jednych Facebook jest wymysłem, dla innych śmietnikiem, jeszcze inni postrzegają go jako źródło wiedzy. Dla mnie jest inspiracją i miejscem, gdzie mogę poznać punkty widzenia przeróżnych osób. To właśnie dlatego zaglądam tam stosunkowo często. Przyznaję też, że lubię od czasu do czasu wetknąć kij w mrowisko publikując jakiś kontrowersyjny post. Oczywiście nie ma bardziej kontrowersyjnych tematów niż pieniądze, seks, poglądy polityczne i religijne. I właśnie te tematy budzą największe poruszenie wśród osób należących do grona moich znajomych na FB.

Jak na mój stosunkowo młody wiek, przeszłam w życiu długą drogę. Wiele widziałam, wiele doświadczyłam, jeszcze więcej poznałam teoretycznie. Od lat pracuję nad samą sobą. Z każdym dniem coraz lepiej siebie znam, coraz lepiej rozumiem i coraz bardziej akceptuję. Efektem ubocznym mojej drogi rozwojowej jest poczucie wysokie poczucie własnej wartości, racjonalna samoocena i bardzo mocno ugruntowane przekonania, oparte na wiedzy i przemyśleniach. Znam swoje granice, znam swoje wewnętrzne wartości i wynikające z nich potrzeby. I w tym wszystkim nie czuję się ani omnipotentna, ani wszechwiedząca ani też samozajebista.

I kiedy dzielę się otwarcie moimi przemyśleniami (które często są bardzo mało popularne), moje pytania wprost najczęściej pozostają bez odpowiedzi a pojawia się to, co potocznie zwane jest atakiem personalnym. Wiele osób zarzuca mi brak wrażliwości, myślenia o innych, urażania ich, nie dawania przestrzeni na inne punkty widzenia i tak dalej… Bardzo często osoby, które czytają moje wypowiedzi, zarzucają mi agresję, mówią, że ich atakuję, że moje słowa wynikają z nienawiści…

Bang bang bang

Staję w trudnej sytuacji.

Jako człowiek, powinnam się bronić, oburzyć, wyrzucić ich ze znajomych.

Jako kobieta, powinnam zawstydzić się, podkulić ogon, grzecznie przeprosić i obiecać poprawę.

Jako psycholog powinnam udawać sama przed sobą, że nie mam wiedzy, która może wytłumaczyć ich zachowania.

Jako… powinnam…

A przecież ja uczę i przekonuję, że warto być po swojemu!

Przecież właśnie w to wierzę!

Przecież moje wartości wewnętrzne to wolność, szczerość i szacunek – nie tylko dla innych ale też dla siebie.

Czy wyrażając siebie po swojemu łamię te wartości?

I wtedy myślę sobie tak:

A co, jeśli to wcale nie chodzi o mnie?
Obiektywnie i szczerze tematy, które poruszam i pytania, które zadaję bywają bardzo trudne. Wiele osób słyszy o pewnych faktach po raz pierwszy. To zaburza ich status quo. Dotyka ich wartości, wybija z równowagi ich światopogląd. Moja pewność siebie i bezpośrednie mówienie tego, co myślę budzi więc lęk. A skoro budzi lęk, to najłatwiej jest oskarżyć mnie o agresję. Przypisać mi nienawistne intencje. Najłatwiej.

W jakich sytuacjach czujesz się atakowana?
Kiedy czujesz się atakowana, co robisz?


A może trudne pytanie wcale nie jest atakiem. Może to aż i tylko lęk, który pojawia się w Tobie i który każe przypisywać niecne intencje pytającemu? Może łatwiej jest przyjąć, że ktoś jest głupi, agresywny, nienawistny, niż przyznać przed sobą: Nie wiem. Faktycznie nigdy się nad tym nie zastanawiałam.

Na moim prywatnym profilu najgorętsze dyskusje dotyczą wiary, religii, kościoła, boga. Traf chciał, że przez wiele lat mojego życia byłam osobą wierzącą (możesz o tym poczytać w poście „Do czego potrzebny Ci bóg?”). Wiele lat temu dotarłam do miejsca, w którym przeszłam na ateizm. Tym się różnię od mnóstwa wierzących osób, że przeczytałam wiele książek i artykułów o wierze oraz tym, że byłam po bardzo wierzącej stronie, a oni nie byli najczęściej po stronie ateizmu. Mój ateizm działa na ludzi jak czerwona płachta na byka tylko dlatego, że o nim otwarcie, bez skrupułów i zawoalowania mówię. Kiedy poruszam temat religii cele mam dwa:
1 – chcę się podzielić moim punktem widzenia, pokazać, że wiedza wcale nie musi wykluczać wiary,
2 – chcę poznać argumenty i przekonania drugiej strony, ludzi mających odmienne poglądy. Bardzo chcę wiedzieć, dlaczego wierzą i myślą tak jak myślą.

Pytam więc o różne rzeczy. Komentuję dzieląc się szczerze własnymi przemyśleniami. I wiesz co? Nie spotkałam na mojej drodze ani jednej osoby wierzącej, która byłaby gotowa usiąść przede mną i powiedzieć:
„Chodź Kaśka, pogadajmy, wymieńmy się spostrzeżeniami, poglądami.”
albo „Chodź Kaśka, odpowiem na Twoje pytania najlepiej jak potrafię.”

W mojej głowie krąży mnóstwo pytań:

Czy faktycznie to ja jestem agresywna i nienawistna?

Czy mogę być, skoro agresja nie jest moją intencją, a nienawiści nijak nie czuję?

Czy może jest tak, że nieznane bądź wytrącające ze spokojnej rutyny jest na tyle zagrażające, że ludzie się bronią?

Czy naprawdę łatwiej jest ludziom atakować mnie personalnie niż zastanowić się nad odpowiedzią na moje pytania?

Może Ty będziesz gotowa na taką szczerą dyskusję.
Może pomożesz mi znaleźć odpowiedź na nurtujące mnie pytanie:
Co takiego daje ludziom wiara, czego nie mogą mieć bez niej?

A co do pytania w tytule tego posta

Chciałabym Cię bardzo prosić. Zanim uznasz, że ktoś Cię atakuje i jest nienawistny, zastanów się najpierw, czy faktycznie druga osoba Cię atakuje, czy też może jej słowa poruszają Twoje czułe struny i dlatego czujesz się atakowana.

Jeśli dojdziesz do wniosku, że drugi wariant jest bardziej adekwatny, zastanów się jakie Twoje wewnętrzne wartości poruszają słowa tej drugiej osoby. Jeśli to zbyt trudne, możesz zastanowić się, w jakie potrzeby nie są zaspokojone, gdy padają te „atakujące” słowa.

Może się okazać, że to wcale nie Twój rozmówca jest agresorem, ale wręcz przeciwnie – Twoje własne wewnętrzne przekonania.

I jeśli trafisz na jakąś z moich dyskusji – pamiętaj proszę, że wcale nie odbieram nikomu prawa do innego zdania, ale bardzo zależy mi na tym, by poznać jakie poglądy, przekonania, wiedza, doświadczenia czy wartości stoją za poglądami odmiennymi od moich.

A jak Ty radzisz sobie, gdy czujesz się atakowana?
Podziel się Twoimi przemyśleniami w komentarzu pod tym postem.

A jeśli chciałabyś spotkać inne kobiety, które pracują nad akceptacją siebie, które również poszukują odwagi do bycia po swojemu – dołącz do mojej grupy na Facebooku i Zostań Babką WielkoMocną. Spotkasz tam inne kobiety, które czują podobnie jak Ty.

Rozejrzyj się! Może wśród Twoich znajomych są osoby, które marzą, ale nie działają – udostępnij im ten tekst. Może właśnie tego artykułu potrzebują, by pozbyć się lęku i zacząć być po swojemu?

Pamiętaj, jesteś wystarczająca taka jaka jesteś.

BĄDŹ PO SWOJEMU
i nie daj sobie wmówić, że masz być taka jak inne!

artecoaching warszawa Katarzyna Bogusz-Przybylska ARTECOACH (podpis)

 

 

zdjęcie w nagłówku: pixabay.com

Share Button