Tabu umniejszania cudzego cierpienia

utworzone przez | paź 10, 2021

,Życie mnie przeczołgało. Właściwie to nie wiem, czy już skończyło. Czy już znudziło się moją osobą i poszło innym fundować swoje wątpliwej przyjemności niespodzianki. W tym poście chcę opowiedzieć o zjawisku towarzyszącemu cierpieniu, zjawisku, jakiego doświadczamy  obok bólu, straty, smutku. Zawsze wtedy, gdy próbujemy dzielić się trudnymi doświadczeniami z tymi, którzy nie są gotowi ich przyjąć. Właśnie te osoby chowają się za zjawiskiem, które nazwałam tabu umniejszania cudzego cierpienia. I o tym tabu jest ten post.

 

Moja córeczka miała dwa miesiące, gdy u Taty zdiagnozowano chorobę, która zabrała go w sześć tygodni. Niedługo później okazało się, że Mama musi przejść ryzykowną operację kręgosłupa, która z jednej strony ma zapobiec, a z drugiej może dać komplikacje w postaci czterokończynowego paraliżu. W międzyczasie krok po kroku, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu drobne i poważne codzienne sprawy oddalały mnie od marzeń zawodowych, rodzinnych, prywatnych. I choć wydawało się, że już gorzej niż w pandemii 2020 roku być nie może – kumulacja przyszła w roku 2021, kiedy los okrutnie zadrwił sobie ze mnie i w kilka tygodni pozbawił mnie Mamy. I gdy wydawało mi się, że sięgnęłam najgłębszego dna i nie dam rady wydostać się z tej studni – u mojego teścia pojawił się nawrót choroby nowotworowej, a w naszym związku nastąpił największy spośród dotychczasowych kryzysów. I szczerze przyznaję, że jeszcze nigdy w życiu nie czułam się tak skopana przez los i tak cholernie samotna.

 

Odebrałam od życia kolejną ważną lekcję. Nauczyłam się, że emocje choć są jak pióra – delikatne, mało uchwytne, wydają się mało znaczące – stanowią jeden z najważniejszych elementów pozwalających nam latać. I właśnie dlatego należy mieć szacunek do wszystkich – własnych i cudzych, przyjemnych i ciążących jak kamień.

 

Straciłam bardzo wiele. Upadłam. Zniknęła moja wiara w siebie, a co gorsze – zniknęła nadzieja, że jeszcze kiedyś na moim niebie zaświeci słońce. Wciąż się podnoszę. Wciąż się uczę nowej rzeczywistości. Wciąż poznaję nową, zmienioną siebie. Wciąż odnajduję w sobie coraz inne pokłady i mieszanki emocji – wciąż uczę się tych emocji w innych ludziach.

 

Ten post wcale nie jest jednak o mojej historii. Ten post jest o historii każdej z nas, bo każda z nas doświadczyła wielkiego cierpieni, a wraz z nim jednego z największych tabu – tabu polegające na umniejszaniu cudzego cierpienia.

 

Znasz te sytuacje, gdy przeżywasz traumę i masz wrażenie, że nie ma nikogo, z kim mogłabyś o tym porozmawiać? Nie ma nikogo, kto by po prostu wysłuchał bez próby udowadniania ci, że powinnaś czuć się inaczej albo czuć mniej bólu?

 

Zwierzasz się, że masz wstrętnego szefa, mało wyrozumiałego, którego zachowania bliskie są mobbingowi – słyszysz, że powinnaś być wdzięczna za pracę, bo inni jej nie mają, a tak w ogóle szefowa twojej rozmówczyni to dopiero jest hetera jakich mało!

Mówisz, że czujesz się przemęczona obowiązkami, że trudno ci ogarnąć żywiołowe dziecko, dom i pracę zawodową, że zwyczajnie brakuje ci sił – słyszysz, że nie powinnaś narzekać, bo jesteś w świetnej sytuacji; inne mają mniej wspierających mężów i trójkę nie jedno dziecko na głowie!

Mówiłam, że bardzo się martwię, bo Mama jest w ciężkim stanie – usłyszałam, że na pewno wszystko będzie dobrze, za to koleżanka dopiero wiezie swoją mamę na badania i to dopiero jest tragedia, bo właściwie musi ciągnąć swoją mamę niemal na siłę. Moja Mama umarła – Mama koleżanki wyzdrowiała i cieszy się dobrym zdrowiem.

 

 

Pierwsza, druga, piąta, dziesiąta sytuacja tego typu powoduje, że przestajesz się zwierzać. Zostajesz sama ze swoim smutkiem, cierpieniem, bólem. Przestajesz mówić o sobie, bo po pierwsze – nikt tak naprawdę cię nie słyszy, po drugie – zaczynasz wierzyć w to, że skoro inni mają gorzej, to nie masz prawa się skarżyć, zwierzać, narzekać. Właściwie nie masz prawa cierpieć, a już na pewno niestosownie jest, gdy się ze swoim cierpieniem obnosisz. O tabu milczenia i odwracania głowy, napiszę w innym poście. Pozostańmy przy umniejszaniu bólu.

 

Tabu umniejszania cudzego cierpienia brzmi jak licytowanie się. Ale kiedy przyjrzysz się bliżej, zobaczysz, że podszyte jest lękiem. Paraliżującym lękiem przed tym, co niewygodne, niekomfortowe.

 

Większość osób z naszego otoczenia nie potrafi wysłuchać, gdy mówimy o cierpieniu. Trend niewłaściwie interpretowanej psychologii pozytywnej, otaczania się wyłącznie pięknymi obrazami, słowami, uśmiechniętymi ludźmi, zwyczaj eliminowania wszystkiego, co niewygodne – jest bardzo głęboko wśród nas zakorzeniony. I kiedy podnosimy rękę do góry mówiąc: „Halo! Potrzebuję twojej uwagi, bo jest mi źle” – zostajemy wrogiem publicznym numer jeden. Stajemy się niewygodne w towarzystwie.

 

Nasi znajomi nie mają złych intencji. Ich nikt nie nauczył, jak rozmawiać z cierpiącą osobą. Nikt nigdy im nie pokazał, ile znaczy po prostu być i wysłuchać. Nikt im nie powiedział, że wystarczy być. Nikt – z jednym wyjątkiem.

W chwilach największych traum, największego cierpienia, empatię i zrozumienie masz znajdziesz wśród osób, mających za sobą podobną drogę. Kiedy chorował mój Tata – najwięcej wsparcia otrzymałam od znajomych, których rodzice również zmarli na nowotwory. Kiedy chorowała Mama – pukałam do tych, którzy towarzyszyli bliskim w ekstremalnie trudnych chorobach. Kiedy Mama odeszła – przytulały mnie koleżanki, które swoje mamy straciły lata wcześniej. Nie pierwszy raz najbliżej znaleźli się ci, po których najmniej się tego spodziewałam.

 

Nikt nie uczy nas, jak wspierać innych w cierpieniu. Jesteśmy tresowane do uciekania przed bólem i niewygodą. Jednak nic nas nie zwalnia z braku empatii. Nic nie usprawiedliwia przekierowywania uwagi na siebie wtedy, gdy ktoś obok woła o wysłuchanie. Nic nie tłumaczy tabu umniejszania cudzego cierpienia.

Jeśli czujesz się samotna w swoim cierpieniu – na chwilę wstrzymaj oddech i zastanów się, czy masz w swoim otoczeniu kogoś, kto ma za sobą podobne doświadczenia. Zwróć się do tej osoby. Nawet, jeśli nie jesteście ze sobą bardzo blisko. Nawet, jeśli to tylko daleka znajoma na FB. Nawet, jeśli nie rozmawiałyście przez lata. Jestem przekonana, że ta osoba nie odmówi ci. Cierpienie zmienia każdego z nas. Nieodwracalnie. Nieodwracalnie otwiera nasze oczy.

 

Może się też zdarzyć, że mimo wysiłku, nie znajdziesz wokół nikogo, komu będziesz chciała czy mogła powierzyć swoje emocje, zwątpienie i ból. Wówczas proponuję ci, żebyś kliknęła w zakładkę „KONTAKT” i napisała do mnie. Wysłucham i odpowiem jak będę potrafiła najlepiej.

 

 

Cokolwiek dotknęło cię w życiu, nie umniejszaj cierpienia innych. Każda z nas jest inna, każda ma inną wrażliwość, inną moc radzenia sobie z tym, co przynosi nam życie. Nie ma nic złego w tym, że sobie nie radzimy. Wielką odwagą jest sięgać po wsparcie, dzielić się cierpieniem. Dlatego nie tchórz. Zatrzymaj się. Wysłuchaj. Przytul. A jeśli nie wiesz, co powiedzieć, powiedz po prostu: „JESTEM I SŁYSZĘ TWÓJ BÓL”. To naprawdę wystarczy.

Pamiętaj, jesteś wystarczająca taka jaka jesteś.

BĄDŹ PO SWOJEMU
i nie daj sobie wmówić, że masz być taka jak inne!

 

 

 

 

 

Nazywam się Kasia Bogusz-Przybylska i jestem twórczynią Babskiego Tabu.

Wspieram kobiety w odzyskiwaniu odwagi, pewności siebie i poczucia własnej wartości. Przeprowadzę Cię przez proces wewnętrznej przemiany, dzięki któremu zmienisz frustrację w akceptację siebie, a wewnętrzny chaos w poczucie spokoju i spełnienia. Jako terapeutka i coach zadaję pytania, które pomogą Ci zaakceptować siebie i bez poczucia winy poczuć, że jesteś wystarczająca taka jaka jesteś, byś odzyskała odwagę do bycia po swojemu każdego dnia.

Moje motto: jesteś wystarczająca – taka jaka jesteś. Bądź po swojemu! 
<dowiedz się więcej o mnie>

 

Share Button