Weź się do roboty
Jakiś czas temu usłyszałam od mojej koleżanki: „Lepiej weź się do roboty”. Zamurowało mnie. Na szczęście tylko na chwilę.
Założę się, że i Ty spotykasz na swojej drodze ekspertów od Twojego życia. Ludzi, którzy doskonale wiedzą, czego potrzebujesz, jak powinnaś zmienić swoje życie i co koniecznie musisz, żeby było ci lepiej. Jedne radzą, bo same z czegoś skorzystały i im pomogło. Inne – bo ktoś gdzieś kiedyś wokół nich i one wierzą. A jeszcze inne – bo usłyszały w telewizji śniadaniowej od eksperta, że to najlepsza metoda na Twoje bolączki i zmartwienia.
Przeczytałam ostatnio artykuł na Onecie o tym, jak pewien pan od lat zapraszany jest do mediów – telewizji śniadaniowych, audycji radiowych, wywiadów – do wypowiedzi w roli eksperta. Przedstawiany jest jako lekarz, ekspert i znawca tematu. Nikt poza dziennikarzami Onetu nie sprawdził, że ów człowiek nie ma dyplomu lekarskiego , bo nigdy nie studiował medycyny. Nie jest znawcą tematu, na jaki się wypowiada, bo nie ma również w tym obszarze przygotowania merytorycznego ani właściwie żadnego innego. Strona internetowa tego nibyexperta pełna jest kłamstw. Jego klienci biją na alarm, że to oszust i naciągacz, a instytucje sponsorujące nowoczesne technologie przyznają człowiekowi milionowe granty.
To jest świat, w którym żyjemy. Świat, w którym najlepszym ekspertem jest człowiek często widziany w okienku komputera i/lub telewizora. Świat, w którym ludzie wierzą na słowo, ufają, płacą i… zostają z niczym.
W tym świecie każdy może czuć się ekspertem od Twojego życia – bo dlaczego nie?
Kiedy mówisz, że Ci źle – ekspert powie Ci, że inni mają gorzej. Kiedy dzielisz się zmartwieniem – ekspert udowodni Ci, że jego zmartwienie jest większe. Pamiętam, jak krótko po śmierci mojej Mamy, moja koleżanka oburzyła się, że nikt nie interesuje się tym, że jej mama obecnie też jest na badaniach w szpitalu… Badaniach kontrolnych…
Licytujemy się na nieszczęścia (rzadko na szczęścia i sukcesy), ale nikt nie nauczył nas naprawdę słuchać. Nikt nie uczył nas pokory wobec tego, że nie mamy żadnej wiedzy o tym, jak wygląda świat widziany oczami drugiego człowieka.
Wczoraj przyszedł do mnie na konsultację chłopak, który był w 100% przekonany, że 99% kobiet po pięćdziesiątce, które nie mają dzieci, żałuje tej sytuacji. Twierdził, że 100% kobiet chce mieć dzieci, bo przecież taka jest natura i w ogóle. Na moje pytanie, skąd wziął te dane, odparł, że przecież to oczywiste. Tymczasem jedyną oczywistą rzeczą jest to, że nie ma takich badań czy statystyk, które mówiłyby o tym, ile kobiet po pięćdziesiątce żałuje braku potomstwa (jeśli znasz takie badania – daj mi znać). Są za to badania CBOS, które niedawno pokazały, że coraz więcej młodych kobiet nie chce mieć dzieci i jest to ich świadomy wybór.
Dlaczego tak się dzieje?
Bo tak lubi nasz mózg. Bo tak jest nam łatwiej i wygodniej. To prostsze uznać, że wszyscy mają tak samo jak ja. Nie trzeba wkładać wysiłku. Nie trzeba wtedy się zastanawiać, badać, analizować. Nie trzeba szukać danych pomagających zweryfikować nasze tezy. W końcu wszyscy homoseksualiści to pedofile, prawda? Wszyscy Żydzi to oszuści – powszechnie znana prawda. A przedsiębiorcy to złodzieje i naciągacze. Tak jest, bo jest to łatwe, ale nie tylko.
Nasze przekonania pomagają bronić naszą tożsamość.
To, w co wierzysz pomaga Ci widzieć siebie w lepszym świetle albo żyć z mniejszym wysiłkiem. W końcu jeśli całe życie słyszałaś, że zgwałcona dziewczyna to zdzira, sama chciała albo się źle ubrała, to kiedy ubierzesz się stosownie i trzymasz się z daleka od imprez wiadomo, że nie jesteś zdzirą i świetnie się prowadzisz. Problem pojawia się wtedy, gdy Twoja najlepsza przyjaciółka zwierza Ci się, że została zgwałcona. Kiedy wierzysz, że dobrą pracę można dostać wyłącznie po znajomości, możesz myśleć o sobie dobrze, bo to nie oznacza, że za mało robisz, by mieć lepszą pracę, ale zwyczajnie świat jest niesprawiedliwy. Problem pojawia się wtedy, gdy Twoja koleżanka ze szkolnej ławki zostaje menedżerem w dużej korporacji. Ale skoro wiesz, że ona nie ma znajomości, to na pewno doszła tam przez łóżko. Ty nie masz dobrej pracy, bo jesteś uczciwa, a życie oczywiście jest niesprawiedliwe.
To dlatego tak łatwo wierzyć mówcom motywacyjnym promującym idee, że jeśli tylko w siebie uwierzysz albo będziesz myśleć pozytywnie – całe dobro tego świata samo do Ciebie przyjdzie. To proste i genialne rozwiązanie, więc myślisz pozytywnie, wierzysz w siebie i… dochodzisz do wniosku, że mówca motywacyjny to hochsztapler, bo w to łatwiej uwierzyć niż w to, że trzeba wziąć tyłek w troki i działać, żeby cokolwiek w życiu zmienić.
Możesz też być w drużynie Oszustki z syndromem 😉
Możesz wierzyć mówcy motywacyjnemu, że skoro cało dobro tego świata jeszcze nie spadło Ci z nieba, to znaczy, że za mało się starasz. Że nie wierzysz wystarczająco mocno, że masz za dużo wątpliwości. Przeglądasz Instagram, słuchasz podcastów, TEDexowych wystąpień i… dochodzisz do wniosku: z czym do ludzi, przecież ja się do niczego nie nadaję! Jestem do kitu.
Syndrom oszustki polega na tym, że choć masz wiedzę, doświadczenie, ekspertyzę w jakiejś dziedzinie – czujesz i myślisz o sobie, że to wciąż za mało. Że jeszcze niewystarczająco dobra jesteś w tym, co robisz, więc… nie robisz zbyt wiele. Bo łatwiej myśleć, że się nie nadajesz niż podjąć wysiłek i sprawdzić to w praktyce.
Jak sobie z tym poradzić?
Morały z tego tekstu są trzy.
Pierwszy – Ty jesteś jedyną i najlepszą ekspertką od Swojego życia. To Ty wiesz najlepiej, czego potrzebujesz i masz wszystko, czego potrzebujesz, by po to sięgnąć. Nie ma znaczenia, czy to będzie wizyta lekarska, terapia, spotkanie z coachem czy jeszcze coś innego. Zawsze jest sposób, z którego możesz skorzystać, by dostać upragnione wsparcie.
Drugi – mów „sprawdzam!” – nie ufaj tylko dlatego, że ktoś jest przedstawiany jako ekspert w telewizji śniadaniowej albo ma setki tysięcy followersów w mediach społecznościowych. Zanim zechcesz komuś zaufać – sprawdź. Od lat bardzo dobrze działa poczta pantoflowa pełna rekomendacji od Twoich najbliższych zaufanych osób, choć również osoby z ich polecenia warto zweryfikować choćby tylko w minimalny sposób.
Trzeci – nic nie spada z nieba – żeby osiągnąć życie za jakim tęsknisz – trzeba włożyć w to pracę, wysiłek i determinację. I wcale nie musisz rzucać się w przepaść. Możesz kroczek po kroczu budować most, który bezpiecznie zaprowadzi Cię na wytęskniony drugi brzeg. Pierwszym krokiem jest bardzo często rozejrzenie się wokół i poszukanie opcji, okazji, różnych rozwiązań – mniej lub bardziej dostępnych. Największe zmiany dzieją się małymi, pozornie niezauważonymi krokami.
„Lepiej weź się do roboty” – powiedziała moja koleżanka. A ja uśmiechnęłam się, bo wiem, że patrzymy na świat przez pryzmat różnych wartości, różnych priorytetów. Wiem, co dla niej oznacza „wziąć się do roboty”, wiem po czym poznaje, że ktoś tak zrobił. I wiem, że mam prawo patrzeć i uważać inaczej. Wiem, że niewielu widzi moją pracę, bo nie jestem doradcą ani mówcą motywacyjnym. Jestem towarzyszką w Twojej podróży od tu i teraz do Twojego wytęsknionego życia. I jestem w tym dobra, bardzo dobra, choć nie zobaczysz mnie ani w telewizji śniadaniowej ani na okładkach popularnych magazynów 😉A jeśli czujesz, że utknęłaś w martwym punkcie i nie możesz ruszyć do przodu. Nawet wtedy, gdy wydaje ci się, że nie masz nikogo – możesz sięgnąć do mojej grupy na FB i zostawić na niej anonimowy post. Ja i wiele innych kobiet, czekamy tam właśnie na ciebie! >>DOŁĄCZ DO GRUPY „ZAAKCEPTUJ SIEBIE”<<
Pamiętaj, jesteś wystarczająca taka jaka jesteś.
BĄDŹ PO SWOJEMU
i nie daj sobie wmówić, że masz być taka jak inne!
—
zdjęcie w nagłówku: canva.com
Nazywam się Kasia Bogusz-Przybylska i jestem twórczynią Babskiego Tabu.
Wspieram kobiety w odbudowaniu akceptacji siebie. Dzięki niej odzyskują odwagę, pewność siebie i poczucie własnej wartości. Przeprowadzę Cię przez proces wewnętrznej przemiany, dzięki któremu zmienisz frustrację w akceptację siebie, a wewnętrzny chaos w poczucie spokoju i spełnienia. Jako terapeutka i coach zadaję pytania, które pomogą Ci zaakceptować siebie i bez poczucia winy poczuć, że jesteś wystarczająca taka jaka jesteś, byś odzyskała odwagę do bycia po swojemu każdego dnia.
Moje motto: jesteś wystarczająca – taka jaka jesteś. Bądź po swojemu!
<dowiedz się więcej o mnie>
Cześć Kasiu. Ależ dawno mnie tu nie było. Teraz jestem, czytam, chłonę to co napisałaś. Znowu mnie powaliła twoja mądrość i szczerość wypowiedzi. Kocham to. Kocham też to twoje wgłębianie się w temat, nie działanie po omacku, twoja wiedza i wiara w to co mówisz. Kasiu czytam cię od lat i bardzo dużo mnie nauczyłaś przez ten czas. I tak sobie myślę nie raz, gdyby tak więcej kobiet cię odkryło…Kasiu dziękuję, że jesteś.
Jolu… <3 <3 <3