Akceptuję siebie. Jestem wystarczająca. Jestem idealna. Jestem bezkrytyczna. Jestem…

utworzone przez | lis 19, 2022

Akceptacja siebie brzmi kusząco. Często w pierwszej chwili wydaje się, że kiedy już zaakceptujemy siebie, nareszcie nic nie będziemy musiały zmieniać, bo wszystko wokół zmieni się na takie, jakiego oczekujemy. Zaakceptujemy siebie, wiec staniemy się we własnych oczach idealne, bezkrytyczne… niezniszczalne i bezkarne?

 

– Kaśka, przecież jak zaakceptuję siebie, to się przestanę rozwijać!
– A czy to nie jest tak, że gdy poczuję się wystarczająca, to stanę się zadufaną w sobie egoistką?
– No nie, to jest bez sensu. Bezkrytyczna akceptacja siebie? No to gdzie przestrzeń na poprawę, na doskonalenie siebie, na słuchanie innych? A co z byciem najlepszą wersją siebie?Czy „jestem wystarczająca” = „jestem idealna”?

Oczywiście, że nie.

Akceptacja siebie skutkuje wewnętrznym poczuciem, że jesteśmy ok. Akceptacja siebie budowana jest w oparciu o samoświadomość. A to oznacza, że żeby zaakceptować siebie, nie wystarczy mieć świadomość swoich talentów i zalet, ale trzeba spotkać się także ze swoim cieniem. Z tym, co dla nas trudne, bolesne, przerażające. Znając swoje ciemne strony – i nie mówię tu o klasycznie rozumianych wadach, ale raczej o takim cieniu, jaki definiował Jung – zaczynamy rozumieć, że nie jesteśmy perfekcyjne, że nigdy nie będziemy, bo nikt nie jest. Ta świadomość otwiera pole do akceptacji siebie, a krótko potem do akceptacji innych. Bo skoro ja nie jestem i nie muszę być idealna, to czy mogę wymagać tego od innych? Czy mam prawdo oczekiwać, że ktoś teraz dostosuje się do mnie? Czy mam prawo oceniać?

Świadomość naszego braku perfekcji ma wiele korzyści.

Po pierwsze – przynosi ulgę. Skoro nie jestem w stanie być perfekcyjna, to nie muszę się starać być taka. Uffff…. Nie da się tego osiągnąć, więc nie muszę się wysilać. Nikt nie może ode mnie tego wymagać. Mam prawo do błędów. Mam prawo do bycia nieidealną. Mam prawo być taka jaka jestem. Jestem ok taka jaka jestem. To budujące, prawda? A czy już czujesz, że inni mają dokładnie to samo prawo?

Świadomość, że nie musisz być idealna, może sprawić, że zachłyśniesz się wolnością. Po wielu latach starań i dostosowywania się do oczekiwań otoczenia, zaczniesz zachowywać się tak, jakbyś miała innych w… głębokim poważaniu. Jakby przestali się liczyć. To ważny etap, choć często rozumiany przez otoczenie jako arogancja, chamstwo czy agresja. Tymczasem jest to bardzo ważny krok w budowaniu akceptacji siebie. Dla wielu z nas dopiero w tym momencie uczymy się poznawać i dbać o własne granice. To kolejna ważna korzyść – zaczynamy dawać sobie prawo do mówienia NIE. Do mówienia głośno co myślimy. Do dokonywania wyborów dobrych dla siebie – nie dla innych. Zwykle etap nauki stawiania granic właściwy jest nastolatkom, dlatego u dorosłych kobiet otoczenie postrzega tego typu zachowania częściej jako fanaberie albo postradanie zmysłów. Tymczasem to jest moment, kiedy kobieta niczym nastolatka daje sobie prawo do prawdziwego poznawania siebie, badania swoich granic i pokazywania światu: oto jestem, właśnie taka jaka jestem!

Czujesz jaka siła płynie z takiej postawy?
Jestem właśnie taka! Taką siebie lubię! Co ty na to?

Wszystko byłoby łatwe i cudowne, gdyby nie fakt, że żyjemy wśród ludzi. I to właśnie ludzie z naszego otoczenia wystawiają naszą akceptację siebie na największe próby. To właśnie inni ludzie konfrontują nas z naszym własnym cieniem. I to jest kolejna korzyść, jeśli chodzi o samopoznanie.

Nasycone ulgą po odpuszczeniu starań i oczekiwań innych, wzmocnione prawdziwą wiarą w to, że jesteśmy wystarczające, zaczynamy dostrzegać ludzi wokół nas. I dopiero wtedy jesteśmy prawdziwie gotowe na to, by spotkać się z własnym cieniem, od którego uciekałyśmy przez lata. To w oczach, słowach, postawach, zachowaniach ludzi wokół nas zaczynamy widzieć to, co najbardziej irytujące w nas samych. I wreszcie mamy siłę i odwagę, by przestać zrzucać winę na innych, a spojrzeć w oczy temu co bolesne w nas samych. By przyznać:

– Tak, masz rację! Zachowałam się wrednie!
– Tak, robię beznadziejne pierogi.
– Tak, bywam bezczelna, okrutna, popełniam błędy…
– Masz rację, zraniłam cię, przepraszam.

Zaczynasz widzieć prawdziwą siebie. Z blaskami i cieniami. Z zaletami i wadami. Nagle dostrzegasz, że „jestem wystarczająca” nie oznacza „nie chcę się zmieniać”. Zaczynasz czuć, co w sobie lubisz a czego nie, świadomie decydować, które obszary chcesz zmienić, a których zostawić bez zmian. Gdzie chcesz siebie odmienić i jaką da ci to korzyść, a gdzie większą korzyścią będzie dla ciebie brak zmiany.

Kaśka, ale po czym poznać, że ja jestem właśnie na tym etapie? – zapytasz

Odpowiedź jest właściwie banalna – poczujesz to.

Kiedy naprawdę akceptujesz samą siebie, kiedy jesteś siebie świadoma, kiedy masz gotowość spotkać się ze swoim cieniem – to nie boli. Czujesz spokój. Nie boisz się krytyki, a zachowania innych są po prostu zachowaniami innych a nie złośliwościami wymierzonymi w twoją stronę. Przestajesz widzieć w ludziach wrogów, a zaczynasz dostrzegać przestrzeń na różnorodność. Odpowiedź nosisz w sercu. I dotrzesz do niej, kiedy zadasz sobie pytanie:W jaką z moich wewnętrznych wartości uderza zachowanie (słowa, działanie, decyzje) drugiej osoby?

Tak, to kolejny moment, kiedy Twoje wewnętrzne wartości są cholernie ważne. One są drogowskazem. One pokazują Ci, dlaczego twoje emocje (przyjemne i nie) sięgają zenitu. One też dają Ci odpowiedź na pytanie – dlaczego w towarzystwie jednych osób czujesz się jak w domu, a inni działają na ciebie jak czerwona płachta na byka.

Podążanie za wewnętrznymi wartościami jest jedną z bazowych podstaw akceptacji siebie. To właśnie świadomość swoich wewnętrznych wartości daje ci poczucie, że jesteś wystarczająca. Działasz w zgodzie z wewnętrznymi wartościami, więc w sercu masz spokój. Kiedy pojawiają się wątpliwości, niepokój, kiedy pojawia się złość, wkurw na drugą osobę, wróć do pytania – w którą z moich wewnętrznych wartości bije ta sytuacja, ta osoba, jej zachowanie? Od której wewnętrznej wartości się oddaliłam?

Największe poczucie winy, największe poczucie bycia niewystarczającą, płynie z braku świadomości swoich wartości. Płynie z sytuacji, gdy działasz wbrew swoim wartościom bądź podążasz za wartościami innych, bo własnych nie znasz. Wtedy też pojawia się największa frustracja, największy wkurw – również na innych – gdy widzisz, że oni podążają za własnymi wartościami i czujesz, że próbują narzucić je tobie. Kiedy akceptujesz siebie nie masz potrzeby narzucać innym swoich wartości, ale też nie czujesz przymusu przyjmowania ich wartości. Po prostu szukasz płaszczyzn zrozumienia i porozumienia – z ciekawością próbujesz dowiedzieć się, jakie wartości przyświecają innym i dzięki temu zaczynasz lepiej ich rozumieć.

Jestem wystarczająca, jestem idealna, jestem bezkrytyczna

 

Warto więc przez pryzmat własnych wewnętrznych wartości patrzeć nie tylko na siebie, ale też na sytuacje i osoby wokół nas. Kiedy przyświeca nam hasło „jestem wystarczająca” warto się zastanowić, jak daleko jesteśmy w podróży poznawania samej siebie, jak głęboko dotarłyśmy w spotkaniach z własnym cieniem i jak bardzo wciąż ten cień nas boli? Spotkania z innymi osobami traktujmy jak szansę do ćwiczenia bliskości z wartościami – zwróć uwagę, że tak jak ty masz swoje wartości i prawo do podążania za nimi, tak każda inna osoba również ma zestaw swoich wartości i prawo do życia w zgodzie z nimi. To, co jest piękne to fakt, że lista wartości jest ograniczona, a nasze zestawy pokrywają się i przy odrobinie wysiłku zawsze znajdziemy w nich podobieństwa, a stąd już krótka droga do porozumienia.

A jeśli wciąż nie znasz Swoich Wewnętrznych Wartości i chciałabyś je poznać – skorzystaj z formularza poniżej i pobierz ćwiczenie, które pomoże Ci odkryć, jakimi wartościami kierujesz się w życiu.

Pamiętaj, jesteś wystarczająca taka jaka jesteś.

BĄDŹ PO SWOJEMU
i nie daj sobie wmówić, że masz być taka jak inne!

 

 

zdjęcie w nagłówku: canva.com

Nazywam się Kasia Bogusz-Przybylska i jestem twórczynią Babskiego Tabu.

Wspieram kobiety w odbudowaniu akceptacji siebie. Dzięki niej odzyskują odwagę, pewność siebie i poczucie własnej wartości. Przeprowadzę Cię przez proces wewnętrznej przemiany, dzięki któremu zmienisz frustrację w akceptację siebie, a wewnętrzny chaos w poczucie spokoju i spełnienia. Jako terapeutka i coach zadaję pytania, które pomogą Ci zaakceptować siebie i bez poczucia winy poczuć, że jesteś wystarczająca taka jaka jesteś, byś odzyskała odwagę do bycia po swojemu każdego dnia.

Moje motto: jesteś wystarczająca – taka jaka jesteś. Bądź po swojemu! 
<dowiedz się więcej o mnie>

 

Share Button